Kwestia ta od wielu lat budzi sporo emocji. To dlatego, że produkty określonych firm sprzedawane pod tą samą nazwą w różnych krajach zawierają różne składniki. Producenci tłumaczą to specyfiką poszczególnych rynków, na których klienci przyzwyczajeni są np. do konkretnego smaku. Krytycy jednak wskazują, że gorsze składniki znajdują się często w produktach kierowanych na rynki Europy Środkowej i Wschodniej, a lepsze - na rynki Zachodu. Wieloletnia batalia o to, by zakazać takich praktyk, zbliża się ku końcowi. Rumuńska prezydencja prowadząca negocjacje w imieniu państw członkowskich i Parlament Europejski osiągnęły wstępne porozumienie w sprawie reformy, która ma zlikwidować takie podwójne standardy. Ten kompromis został w piątek zaakceptowany przez ambasadorów krajów członkowskich. We wtorek będą nad nim głosowali europosłowie komisji rynku wewnętrznego i ochrony konsumentów PE. Nie oznacza to jeszcze, że po ewentualnym przegłosowaniu w komisji PE projekt trafi pod głosowanie na sesję plenarną obecnego parlamentu. Nie można wykluczyć, że zajmie się nim już nowy parlament po zaplanowanych na maj br. wyborach. Polska zadowolona z porozumienia "Polska uważa za satysfakcjonujące rozwiązania przyjęte przez PE i Radę UE w ostatni piątek w zakresie zmian w prawie ochrony konsumentów, zwłaszcza w zakresie podwójnych standardów produktów. Wprowadzenie na rynek towaru jako identycznego z tym, który jest sprzedawany w innym państwie członkowskim UE, podczas gdy istotnie różni się od niego składem i charakterystyką, będzie uznawane za wprowadzanie klientów w błąd" - powiedziało PAP w poniedziałek polskie źródło dyplomatyczne. Dyplomata dodał, że dzięki nowym regulacjom konsumenci będą teraz również musieli być lepiej informowani o zakupach dokonywanych na platformach internetowych. "Dotyczy to w szczególności informacji o tym, z kim zawierają umowę oraz na jakiej zasadzie umieszczane są na platformie internetowej rankingi produktów" - wskazał. O sprawie napisało Politico. Portal powołał się na badania z 2015 r., z których wynika, że paluszki rybne Iglo sprzedawane w czeskich supermarketach zawierały 7 proc. mniej ryb niż te z niemieckich sklepów. Inne badanie wykazało, że Sprite sprzedawany w Czechach zawierał więcej aspartamu niż w Niemczech. Ten problem był dyskutowany w UE już na najwyższych szczeblach władzy. W październiku 2017 r. w Bratysławie odbył się w tej sprawie szczyt szefów rządów państw Grupy Wyszehradzkiej. Przywódcy mówili wówczas, że podwójna jakość produktów konsumenckich jest niedopuszczalna i takie praktyki trzeba ukrócić. Ówczesna premier Beata Szydło podkreślała wtedy, że truizmem jest "twierdzenie, że obywatele z całej UE mają jednakowe prawo dostępu do dobrej jakości produktów oferowanych na wspólnym rynku". "Świadome dyskryminowanie konsumentów, zależnie od kraju ich pochodzenia, jest niedopuszczalne; mamy prawo oczekiwać od innych partnerów w UE, w tym instytucji UE, przynależnego nam równego traktowania" - mówiła polska premier. Media wskazują, że Europa Wschodnia wygrywa walkę z podwójnymi standardami żywności. "Produkty, z których codziennie korzystamy, od puszek Coca-Coli po paluszki rybne Iglo oraz butelki szamponu Head & Shoulders, będą musiały zawierać te same składniki" - informuje Politico. Zgodnie z nowymi regulacjami praktyka wprowadzania do obrotu żywności o podwójnej jakości będzie uważana za "mylącą", a przedsiębiorstwa, które naruszą zasady, będą podlegały grzywnom w wysokości do 4 proc. rocznego obrotu.