Słynny pałac przy via Cappello, nazywany Domem Julii, odwiedzają co roku 2 miliony turystów. Była to niegdyś własność patrycjuszy o nazwisku Cappelli. Skojarzenie tego nazwiska z szekspirowskim rodem Capuleti dało podstawy przekonaniu, że to tam właśnie musiała mieszkać bohaterka "Romea i Julii". Jej rzeźba stoi na dziedzińcu pod balkonem, opisanym przez Szekspira. Wszystkie mury są regularnie wykorzystywane przez turystów z całego świata, uwieczniających na nich swe wyznania we wszystkich językach. Poprzednie, blaknące napisy ustępują miejsca następnym. Mury oszpecane są również przez przyklejane do nich gumy do żucia. Magistrat w mieście zakochanych postanowił przywrócić temu miejscu godny wygląd. W przyjętym rozporządzeniu wydano kategoryczny zakaz pisania na murach z wyjątkiem specjalnych tablic do tego przeznaczonych, zainstalowanych tam przed kilkoma laty i regularnie wymienianych. Ale na dziedzińcu domu Julii nie można nie tylko mazać po murach, ale również jeść i pić napojów. Za łamanie tych przepisów grożą grzywny od 25 do 500 euro. Romantyczne miejsce, gdzie niektóre pary powtarzają nawet szekspirowską scenę balkonową, ma być - jak zapowiedział burmistrz Flavio Tosi - skrupulatnie pilnowane przez straż miejską, która będzie egzekwować przepisy i karać za ich łamanie. Dom Julii nie straci swego magicznego uroku, zyska natomiast przyzwoity wygląd - zapewniły władze Werony.