Sprawa sporu na tle majątkowym między matką i córką w rodzinie słynnych francuskich miliarderów zajmuje od wielu miesięcy czołówki francuskich gazet. Media rozpisują się od dawna o tym, jak rodzinna sielanka w słynnym klanie przeistoczyła się we wzajemną nienawiść dwóch kobiet: 88-letniej Liliane Bettencourt i jej córki 57-letniej Francoise Bettencourt-Meyers. Jak donosi wtorkowa prasa, dzień wcześniej adwokaci obu stron ogłosili polubowne zakończenie sporu. Adwokat córki miliarderki, Olivier Metzner, oznajmił, że od tej pory na nowo "spokój i pogoda ducha panują w tej rodzinie". Radio Europe 1 podaje, że tego samego dnia matka i córka, które od dawna nie rozmawiały ze sobą, spotkały się w rezydencji najbogatszej Francuzki. Rodzinne pojednanie jest wynikiem wycofania pozwów sądowych przez obie strony sporu. Wcześniej Francoise Bettencourt-Meyers oskarżała przyjaciela matki, fotografa Francois-Marie Baniera, o to, że wykorzystywał finansowo Liliane Bettencourt, wyłudzając od niej dary na łączną kwotę miliarda euro. Córka zabiegała też wielokrotnie i bezskutecznie o ustanowienie sądowej kurateli nad matką z uwagi na jej podeszły wiek i "słabość władz umysłowych" oraz postępujące problemy ze słuchem. Banier zaprzeczał stanowczo zarzutom stawianym przez Francoise Bettencourt-Meyers. Ekscentryczny fotograf twierdzi, że z miliarderką "L'Oreal" łączy go prawdziwa długoletnia przyjaźń i że nie można jej ograniczać do kwestii pieniędzy. Na dowód tego mówił o ponad 5 tys. listów, które wymienili ze sobą w ciągu kilkunastu ostatnich lat. W tle całej sprawy jest - jak zauważają media - batalia o kontrolę nad jednym z największych francuskich koncernów, "L'Oreal", którego 30 proc. kapitału należy do Liliane Bettencourt. Obawiała się ona, że jej córka chce przejąć za jej życia rodzinne udziały w firmie. Z kolei Francoise Bettencourt-Meyers niepokoiła się - według prasy - możliwością wydziedziczenia jej przez matkę na korzyść fotografa. Według adwokatów, ogłoszona w poniedziałek ugoda polega na tym, że w zamian za wycofanie pozwu o "wyłudzenia" przeciw Banierowi ten ostatni "zniknie" z otoczenia Liliane Bettencourt. Jednocześnie fotograf ma, jak dodaje umowa, zachować większość darów, które otrzymał od miliarderki. Jednak - jak sprecyzowały we wtorek francuskie media - w myśl umowy Banier zrzekł się dwóch darowanych mu przez miliarderkę polis ubezpieczeniowych na życie o łącznej wartości, według rozbieżnych informacji, 500-600 milionów euro. Fotograf nie dostanie więc tej kwoty w wypadku śmierci miliarderki. Zgodnie z umową, Banier zachował natomiast wszystkie inne prezenty od Bettencourt, w tym również niezwykle cenne dzieła sztuki, m.in. obrazy Picassa, Matisse'a czy Giorgio de Chirico. Ugoda przewiduje także zmiany w dyrekcji "L'Oreal". Liliane Bettencourt pozostanie szefową rady nadzorczej holdingu "Tethys" zarządzającego udziałami rodziny w koncernie kosmetycznym. Dyrektorem generalnym "Tethys" został mianowany mąż Francoise, Jean-Pierre Meyers, a dwoje jego dzieci weszło do rady nadzorczej tej firmy. Zakopanie topora wojennego w łonie klanu słynnych bogaczy zamyka spór rodzinny, ale nie kończy finansowo-politycznego rozdziału sprawy, znanej jako afera Bettencourt. Zamieszany w nią jest były minister pracy Eric Woerth. Przy okazji waśni rodzinnych wyszło na jaw, że Liliane Bettencourt nie zadeklarowała przed francuskim fiskusem dużej części swoich dochodów, lokując je na tajnych kontach za granicą. Z informacji medialnych wynika, że miała ona co najmniej dwa nieznane francuskiemu fiskusowi konta w Szwajcarii na łączną kwotę 78 mln euro. Organy śledcze podejrzewają też, że bogaczka nie płaciła podatków od swojej wyspy na Seszelach. Woerth jest posądzany przez prasę o to, że - jeszcze jako szef resortu budżetu, do marca br. - przymykał oczy na ukrywanie przez miliarderkę dochodów przed fiskusem. Podejrzenia te zrodziły się gdy odkryto, że jego żona, Florence Woerth, była zatrudniona w tym samym czasie w firmie Bettencourt. Trwające śledztwo w tej sprawie dotyczy także domniemanego nielegalnego finansowania kampanii wyborczej prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego w 2007 roku przez samą Liliane Bettencourt. Pieniądze te miał odebrać osobiście właśnie Woerth, wówczas skarbnik partii Sarkozy'ego - Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP). Media oczekują, że dochodzenie w kwestiach finansowo-politycznych przyspieszy po tym, gdy w ubiegłym miesiącu Woertha odwołano ze stanowiska ministra pracy w następstwie przetasowań w rządzie.