Dla specjalistów już od czwartku było wiadomo, że alpiniści nie mogli przeżyć lodowej lawiny, która zasypała szczelinę. Powstało tam kilkunastometrowe rumowisko. - Poszukiwania nie mają sensu. Poleciał lodospad i fizycznie nie można tam pracować - powiedział szef ratowników Borys Tilow. Jego zdaniem, nie można wydobyć całego lodu, który zasypał szczelinę. - Tu ani traktorem, ani wybuchami nic nie poradzisz - rozkładają ręce ratownicy. Dodatkowe niebezpieczeństwo stwarza nieustanny ruch lodowca. Do Kabardyno-Bałkarii lecą bliscy zaginionych, którym towarzyszy trzech doświadczonych wspinaczy. Na miejsce dotrą najwcześniej po południu. Najpierw będą musieli pokonać pieszo długą trasę, prowadzącą w okolice góry Użby, gdzie doszło do tragedii. Tilow zapowiedział, że pomoże bliskim alpinistów. Nie wiadomo jednak, czy uda się im dotrzeć na miejsce. Bez alpinistycznego przygotowania może się to okazać niemożliwe. Do wypadku doszło we wtorek. W szczelinie lodowej utknęło czworo polskich turystów, dwójce z nich udało się wydostać z pułapki i wezwać pomoc. Prowadzona od kilku dni akcja ratunkowa nie przyniosła rezultatu. Na zboczu Elbrusu doszło do jeszcze jednego incydentu z udziałem polskich turystów. Nieznani sprawcy obrabowali czterech studentów, którzy rozbili namiot na obrzeżu lasu. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Studenci wracają już do kraju.