- Operacja właśnie się zakończyła, zabito sześciu terrorystów, szczegóły dotyczące strat zostaną podane później - oświadczył rzecznik afgańskiego MSW Sedik Sedikki. Rebelianci rozpoczęli atak we wtorek po południu czasu miejscowego, kierując ogień rakietowy i maszynowy m.in. na ambasadę USA i siedzibę NATO, oraz przeprowadzili kilka zamachów samobójczych w zachodniej części miasta. Zginęło co najmniej 11 Afgańczyków - cywili i członków sił bezpieczeństwa, a sześciu żołnierzy NATO zostało rannych. Po pierwszych atakach główny punkt oporu talibów znajdował się w budowanym jeszcze 12-piętrowym budynku. Jak pisze agencja Reutera afgańskie siły bezpieczeństwa, wspierane przez śmigłowce bojowe NATO, piętro po piętrze odbijały z rąk rebeliantów budynek. Reuters pisze, że przedarcie się rebeliantów do osławionego "stalowego pierścienia", jak nazywa się kabulską dzielnicę ambasad, było pokazem siły ze strony talibów przed zaplanowanym na rok 2014 przekazaniem przez NATO odpowiedzialności za bezpieczeństwo kraju Afgańczykom. Był to jednocześnie najdłuższy atak talibów w Kabulu od początku amerykańskiej operacji w Afganistanie w 2001 roku. W połowie sierpnia zamachowcy samobójcy zaatakowali siedzibę British Council w Kabulu zabijając dziewięć osób. Z kolei pod koniec czerwca rebelianci zaatakowali w stolicy Afganistanu hotel często odwiedzany przez obywateli państw zachodnich. Zginęło wówczas 10 ludzi.