Amerykański generał odwiedził Karzaja wraz z ambasadorem USA Ryanem Crockerem, by przeprosić za kolejny pomyłkowy amerykański atak powietrzny, w wyniku którego zginęli cywile. Do tragedii doszło w środę w podkabulskiej prowincji Logar, gdzie Amerykanie wraz z afgańskim wojskiem usiłowali pojmać jednego z partyzanckich komendantów. Amerykanie twierdzą, że osaczyli go w jednym z domostw, a kiedy zostali ostrzelani, wezwali na pomoc śmigłowce. Początkowo Amerykanie twierdzili, że w wyniku bombardowania zginęli sami partyzanci, a jedynie dwie kobiety zostały lekko ranne. Dopiero gdy wieśniacy wygrzebali ze zburzonych domów ciała dziewięciorga dzieci, pięciu kobiet, kilkunastoletniego chłopaka i trzech starców, Amerykanie oświadczyli, że przeprowadzą w tej sprawie specjalne śledztwo. Parę minut cierpliwości Karzaj, który z powodu strzelaniny przerwał wizytę w Chinach, twierdzi, że sprawy wyglądały inaczej. Afgańscy żołnierze, którzy oblegali partyzanckiego komendanta, nie widzieli potrzeby powietrznego wsparcia i zapewniali, że sami daliby sobie radę ze szturmem i pojmaniem partyzanta. - Nie konsultując się z nami, Amerykanie sami wezwali śmigłowce - oświadczył prezydencki sekretarz Ajmal Fajzi. - Parę minut cierpliwości ocaliłoby kilkanaście ludzkich istnień. Fajzi podkreślił, że zgodnie z podpisanymi wiosną porozumieniami, Amerykanie zgodzili się przekazać dowództwo operacji pacyfikacyjnych Afgańczykom. Dopiero po przekazaniu Afgańczykom kontroli nad afgańskimi więzieniami, władze w Kabulu zgodziły się podpisać z USA porozumienie o współpracy strategicznej, zakładające utworzenie amerykańskich baz wojennych w Afganistanie. W sobotę Karzaj poskarżył się gen. Allenowi i ambasadorowi Crockerowi, że tragedia w Logarze świadczy, że Amerykanie nie dotrzymują postanowień, wynikających z porozumienia o strategicznej współpracy i Kabul wypowie je, jeśli podobne incydenty będą się powtarzać. Od kwietnia, gdy zawarto porozumienie, Amerykanie co najmniej pięciokrotnie spowodowali śmierć cywilów podczas powietrznych rajdów, towarzyszących operacjom pacyfikacyjnym. W niedzielę Karzaj ogłosił, że gen. Allen obiecał mu, że raz na zawsze zabroni swoim wojskom używać śmigłowców lub samolotów podczas pacyfikacji terenów zamieszkanych przez ludzi. - Wiemy jakie słowa padły w prezydenckim pałacu - powiedział rzecznik dowództwa zachodnich wojsk płk Jimmie Cummings. - Pracujemy nad taktyką i procedurami, by współpracując z afgańskimi władzami minimalizować ofiary wśród ludności cywilnej.