- Wydałem rozporządzenie centrum kryzysowemu MSZ, by - w porozumieniu z władzami kongijskimi - wysłać natychmiast doraźną pomoc do Brazaville - oświadczył minister spraw zagranicznych Francji Alain Juppe. Szef francuskiej dyplomacji złożył kondolencje rodzinom ofiar i wyraził w imieniu Francji solidarność z władzami i narodem Konga "w tak tragicznych chwilach". - Według źródeł z centralnego szpitala w następstwie eksplozji zginęło ok. 200 osób, a bardzo wiele innych jest rannych, z czego część ciężko - powiedział wcześnie agencji Reuters przedstawiciel prezydenta Betu Bangana, aktualizując liczbę poszkodowanych. Na razie brak oficjalnych danych na temat liczby ofiar. Wybuchy, które zniszczyły lub uszkodziły wiele budynków, wywołały panikę w mieście. Pięć następujących po sobie eksplozji słychać było także w Kinszasie, stolicy Demokratycznej Republiki Konga (d.Zair), położonej po drugiej stronie rzeki Kongo. W telewizji pojawił się minister obrony Republiki Konga Charles Zacharie Bowao, który próbował uspokoić ludzi po obu stronach rzeki i informował, że nie jest to wojna ani zamach stanu, lecz incydent w składach amunicji. Republika Konga doświadczyła, jak pisze Reuters, zamachów stanu i wojny domowej od czasu uniezależnienia się od Francji w 1960 r., lecz od początku rządów prezydenta Denisa Sassou-Nguesso, czyli od 1997 r., w kraju tym jest spokojnie.