Według raportu wiele osób zostało też okaleczonych; odcięto im uszy i wargi, by zmusić tych, którzy przeżyli do zachowania masakry w tajemnicy. Pracownica Human Rights Watch zajmująca się Afryką, Anneke Van Woudenberg nazwała tę rzeź "jedną z najgorszych, jakie kiedykolwiek popełniło ugrupowanie Armia Bożego Oporu (ang. Lord's Resistance Army) w swej krwawej, 23 - letniej historii". Nikt nie poinformował jednak wcześniej o tej masakrze, która miała miejsce między 14. a 17. grudnia, w - co najmniej - 10 wioskach w północno-wschodnim Kongo. Większość ofiar to mężczyźni, których związano lub przywiązano do drzew, po czym pocięto maczetami, lub rozbito im głowy siekierami. Rebelianci porwali też wiele dzieci i kobiet, które zmuszono do przejścia do odległego o 96 km miasta. Ci, którzy maszerowali zbyt wolno, byli zabijani po drodze. Ciała zabitych leżały na całej trasie z Makombo do Tapili w północnym Kongo. Armia Bożego Oporu to jedna z najbardziej brutalnych grup rebelianckich w Afryce. W 2008 roku, gdy siły rządowe państw tego regionu zaatakowały ugrupowanie, rebelianci odpowiedzieli zamordowaniem co najmniej 865 osób. Armia Bożego Oporu powstała w 1987 roku w Ugandzie. Jej przywódcy poszukiwani są przez Międzynarodowy Trybunał Karny, a USA uznają ugrupowanie za organizację terrorystyczną. Według BBC ostatnia masakra mogła pochłonąć więcej ofiar niż wynika to z danych Human Rights Watch, a liczba porwanych wtedy dzieci przekracza 80. Uprowadzenia dzieci to częsta praktyka tego ugrupowania. Chłopcy są wcielani do oddziałów Armii Bożego Oporu, a dziewczynki wykorzystywane jako "seksualne niewolnice" - pisze BBC na swoich stronach internetowych. Przywódcy Armii Bożego Oporu głosili początkowo, że walczą o ustanowienie teokracji w Ugandzie. Z czasem ich bojówki zaczęły siać terror również w Sudanie, Republice Środkowej Afryki i Kongo.