"Mamy przesłanki do tego, aby sądzić, że w Idlibie zastosowana została broń chemiczna. Nie mamy jednak jeszcze potwierdzenia. Na razie musimy być ostrożni, ponieważ użycie broni chemicznej musi zostać udowodnione, abyśmy mogli zareagować" - powiedział Jean-Yves Le Drian. Tymczasem we wtorek wojska prezydenta Syrii Baszara el-Asada przeprowadziły kolejny atak na tereny strefy zdemilitaryzowanej w Idlibie. W nalocie lotniczym, którego celem byli tamtejsi dżihadyści, zginęło 21 cywili, w tym dziewięcioro dzieci. Głos USA Zaniepokojenie atakiem wyraził Departament Stanu USA, który podkreślił, że działania wojsk syryjskich, wspieranych przez siły rosyjskie, w ostatnich dniach doprowadziły do śmierci ponad 250 osób cywilnych, w tym ok. 50 dzieci. "Masowe ataki na ludność cywilną i infrastrukturę publiczną, czyli szkoły, targowiska i szpitale, są lekkomyślną eskalacją konfliktu i są nie do przyjęcia" - oświadczyła rzeczniczka Departamentu Morgan Ortagus. Amerykanie niedawno także informowali o swoich podejrzeniach dotyczących stosowania przez syryjski rząd broni chemicznej. Kilka dni temu Departament Stanu zdradził, że ma wiele raportów w tej sprawie, a według opublikowanego komunikatu wojska Asada mogły użyć tej broni w niedzielę, 19 maja, podczas ataku na siły rebeliantów. "Mamy informacje z wielu źródeł, w tym wywiady z naocznymi świadkami ataków. Ci ludzie twierdzą, że wielu bojowników opozycji znalazło się w szpitalach z objawami świadczącymi o użyciu broni chemicznej" - mówiła Morgan Ortagus. Zaangażowanie militarne w konflikt Prezydent USA Donald Trump już dwukrotnie zarządzał ataki lotnicze na siły Asada w związku z używaniem przez niego zakazanego rodzaju broni: w kwietniu 2017 r. w odwecie za atak z użyciem gazu bojowego sarin oraz rok później w odpowiedzi na atak chemiczny na ludność cywilną w mieście Duma. W ubiegłym tygodniu wielu członków amerykańskiego Kongresu wystosowało do Trumpa petycję, w której stwierdzili, że USA powinny pozostać zaangażowane militarnie w syryjski konflikt. Kongresmeni, zarówno z obozu Demokratów, jak i z Partii Republikańskiej, podkreślali swoje zaniepokojenie sytuacją w Syrii, odkąd w grudniu ub.r. Trump postanowił wycofać amerykańskich żołnierzy z tego kraju. Od końca kwietnia br. syryjskie wojska rządowe, wspierane przez rosyjskich sojuszników, nasiliły ataki na prowincję Idlib, ogłoszoną we wrześniu ub. roku tzw. strefą deeskalacji. Prowincja jest ostatnią enklawą ugrupowań dżihadystów, w tym z organizacji Hajat Tahrir al-Szam, kiedyś będącej syryjską filią Al-Kaidy.