Podkreślił przy tym, iż krytyczna dla przetrwania i pozycji międzynarodowej będzie nie kontrola nad ropą, gazem czy terytorium, ale ilość i jakość posiadanych zasobów ludzkich. Koniec twardego patriotyzmu. Co dziś znaczy być Europejczykiem czy Amerykaninem? Nie ma wątpliwości, iż współczesny świat staje się coraz bardziej dostatni, jednak dochody ludności podlegają coraz większemu rozwarstwieniu. .Elastyczna, kosmopolityczna i doskonale wyspecjalizowana kadra menadżerska kształtuje trendy i formuje kontekst, w którym żyje ogromna większość ludności globu. W skróciewygląda to tak, iż dostęp do bezprecedensowego w dziejach ludzkości poziomu konsumpcji materialnej i duchowej posiada niewielka światowa elita, tzn. przedstawiciele wąskiego kręgu w niewielkiej grupie państw W globalnym świecie bez barier i granic, niemal każdy może swobodnie wybrać miejsce życia i pracy, dlatego państwa prześcigają się w ofertach dla wysokokwalifikowanych specjalistów. USA czy wiodące państwa UE rezygnują z akcentów na twardy patriotyzm i konieczności jego potwierdzania (służba wojskowa, egzaminy z języka itp.) i starają się stworzyć nową tożsamość, w której każdy przyjezdny znajdzie coś dla siebie. Bycie Amerykaninem czy Europejczykiem, to w istocie polityczno - kulturowy konstrukt, który odnosi się do pewnego zbioru przekonań, kompletnie pomijając tradycyjne elementy tożsamości, takie, jak narodowość, etnos, wyznanie czy język. Kto jest gotów sprzedać Rosji swą duszę? Z istnienia i nasilenia się tych tendencji zdaje sobie sprawę także Władimir Putin, dlatego warto zapytać, jak w rankingu światowej atrakcyjności plasuje się Rosja, która ustami swoich przywódców nie przestaje deklarować, iż pretenduje na rolę jednego z najważniejszych państw świata i "trendsettera" w regionie byłego ZSRR. Z bezpośrednich obserwacji wynika, iż Rosja dysponuje niemałym zasobem międzynarodowego "seksapilu", jednakże budzi ona pożądanie w przedstawicielach dosyć specyficznego kontyngentu gotowych sprzedać jej duszę imigrantów. Trzeba podbić Rosję! Jak możemy nie kontrolować szóstej części globu? Pierwszą i najbardziej dynamiczną grupą obcokrajowców ciągnących do Rosji są szakale kapitalizmu i rekiny finansjery. To przedstawiciele wielkich transnarodowych korporacji handlowych, finansowych i przemysłowych, którzy każdy dzień pracy w swoich szklanych biurach na Manhattanie, w londyńskim City czy wokół Wzgórza Wiktorii w Hongkongu zaczynają i kończą marzeniem o podboju Rosji. W ich przepełnionych cyframi i wyliczeniami głowach po prostu nie mieści się fakt, iż zasoby szóstej części kuli ziemskiej nie podlegają ich kontroli i są wykorzystywane często wbrew ich interesom. Dla światowych potentatów, kontrola nad zasobami współczesnej Rosji jest kluczem nie tyle do bogactwa (które już mają), ale do metafizycznego spełnienia marzenia o światowym wymiarze i globalnym zasięgu swojej potęgi. Komiwojażerowie, romantycy i geopolityczni nieszczęśnicy Druga grupą obecnych w Rosji obcokrajowców są globalni komiwojażerowie, czyli przedstawiciele różnego rodzaju i rozmiaru zagranicznych koncernów i firm, pragnący wcisnąć jak najwięcej swojej produkcji na rosyjski rynek. Z ich punktu widzenia, Rosja to nie ukształtowany przez historię i kulturę wspaniały kraj ciekawych ludzi, ale sieć punktów sprzedaży, salonów, i centrów handlowych generujących niekiedy trudne do wyobrażania na Zachodzie zyski. Korelacja trwającego trzy pokolenia materialnego wyposzczenia ze strumieniem gazowych i naftowych pieniędzy czyni z Rosji prawdziwe eldorado dla handlarzy i pośredników. To tu mogą za absurdalne pieniądze upchnąć dowolny chłam, którego nie udało się sprzedać na bardziej tradycyjnych, rozwiniętych rynkach. Trzecią grupę stanowią wyrzutki globalizacji, czyli światowi biedacy, którym ze względu na położenie geograficzne, zawirowania historii czy bariery kulturowe nie udało się wyemigrować w bardziej atrakcyjne miejsce. Zmuszeni do opuszczenia swych krajów skrajną nędzą, konfliktami i przeludnieniem obywatele państw Azji Środkowej i krajów kaukaskich ciągną do Rosji w poszukiwaniu zapłaty nie tyle godziwej, ale pozwalającej przetrwać. Z punktu widzenia tych kilku najbiedniejszych państw w Azji, które dają Rosji miliony rąk do pracy, nawet okruchy ze stołu sług Gazpromu czy Rosnieftu stanowią możliwość wyrwania się z piekła, w którym pogrążył ich upadek ZSRR i jego konsekwencje. Czwarta grupa obcokrajowców obecnych w Rosji czyli romantycy czasów postmodernizmu różni się od pozostałych motywacją swojego pobytu. O ile pierwsze trzy grupy szukają w Rosji zysków materialnych, romantycy próbują znaleźć w niej utracony przez swoje pogrążone w globalizacji ojczyzny wartości i autentyzm. Dla wielu z nich, Rosja to nadal kraj Dostojewskiego i Bułhakowa, Czajkowskiego i Strawińskiego a także Piotra, Aleksandra i Lenina. Zdezorientowani duchowo i niegodzący się na pseudowartości popkultury, widzą Rosją jako rezerwat inspiracji i źródło duchowej odnowy. Komu zależy na potędze Rosji? Problem Władimira Putina i całego kraju, polega jednak na tym, iż oprócz romantyków, nikt z przyjeżdzających do Rosji obcokrajowców nie ma interesu w tym, żeby była ona silna, zamożna i samodzielna. Atrakcyjność Rosja dla większości z nich opiera się na możliwości intensywnego wykorzystania jej bogactw a następnie szybkiego i bezkarnego porzucenia obiektu swojego pożądania. Wydaje się więc, iż aby zyskać prawdziwą miłość obcokrajowców, potrzebny będzie porządny ideologiczny lifting, gospodarczy fitness i gruntowne polityczne przemeblowanie. Jakub Korejba