Prezydent, który we wtorek udzielił wywiadu trzem stacjom telewizyjnym TVP Info, TVN24 i Polsat News, odniósł się też do słów prezydenta Rosji o tym, że "bojownicy" z Majdanu byli szkoleni m.in. w Polsce. To kompletnie nieuzasadnione oskarżenie, które jest echem sposobu myślenia o świecie, w którym są same spiski - powiedział Komorowski. - Pan prezydent Putin powiedział wiele rzeczy, z którymi trudno się zgodzić, albo które niepokoją. Między innymi to (o "bojownikach" - przyp. red.) - według mnie kompletnie nieuzasadnione oskarżenie - raczej dla mnie jest echem sposobu myślenia o świecie, gdzie są same spiski, są jacyś agenci, nawet wtedy, jeśli chodzi po prostu o obywateli walczących o swoje prawa narodowe czy obywatelskie tak, jak było na Majdanie - powiedział Komorowski. "Żadnego spisku nie było" Jak stwierdził prezydent, "widać wyraźnie, że niektórym się nie mieści w głowie, że źródłem tych postaw może być po prostu zaangażowanie ludzkie, a nie spisek polityczny". Podkreślił również, że "żadnego spisku nie było". - Polska wspiera aspiracje demokratyczne, prozachodnie, wspiera aspiracje narodowe i niepodległościowe Ukrainy od dawna i nikogo nie musiała szkolić, jest sama w sobie dobrym przykładem - oświadczył Komorowski. - Ale to, co powiedział prezydent Putin to jedno. Natomiast odnoszę wrażenie, że pewnie każdy z tych wypowiedzi usłyszy to, co będzie chciał. Ja usłyszałem rzecz ważną, która moim zdaniem jest źródłem nadziei - powiedział Komorowski. Jak dodał, usłyszał "reakcję na oczekiwania, żądania albo sugestie ze strony świata zachodniego, także polskiego, by jednak przystąpić do deeskalacji konfliktu i kryzysu". "Taka groźba wisi w powietrzu" W ocenie prezydenta słowa Putina wyraźnie sugerują, że zrezygnował "na dzisiaj z jakichkolwiek planów rozwiązań siłowych". - Taka groźba wisi w powietrzu. Jest rzeczą dziwną, nie do zaakceptowania postawa, w której się mówi, że ma się prawo do interweniowania w innym kraju - dodał jednak. Komorowski podkreślił, że stanowisko Putina "otwiera drogę do szukania rozwiązań natury politycznej", choć w jego wypowiedzi "zabrakło zgody na umiędzynarodowienie konfliktu, czego domaga się świat zachodni." Umożliwiłoby to - jak tłumaczył prezydent - doprowadzenie do mediacji z udziałem organizacji międzynarodowych, jak ONZ, czy innych struktur, których członkiem jest Rosja. - Tylko w ten sposób - według mnie - można zupełnie zlikwidować ryzyko eskalacji konfliktu - przekonywał. Pytany o możliwość wypracowania jednego stanowiska dotyczącego Ukrainy przez kraje Unii, Komorowski zaznaczył, że nastąpiła zmiana postaw "ogromnej części świata zachodniego" na rzecz "potwierdzenia integralności terytorium ukraińskiego". Skala "robi wrażenie na prezydencie Putinie" Jak ocenił, UE i USA - zachowując odrębność w kwestii ewentualnych sankcji wobec Rosji - "mówią jednym głosem o potrzebie udzielenia pomocy nowej władzy ukraińskiej w ustabilizowaniu sytuacji politycznej i gospodarczej". Według Komorowskiego poruszanie tematu realnej pomocy finansowej dla Ukrainy to "zupełnie nowa jakość", a jej skala "robi wrażenie na prezydencie Putinie", który chcąc Ukrainę ukarać, być może ją wzmocnił. Pytany czy Polska i NATO nie powinny wzmocnić sił militarnych na granicy z Ukrainą, prezydent odpowiedział, że "mogłoby być to odbierane jako swoista prowokacja" i "dolewanie oliwy do ognia". - My jesteśmy zainteresowani uspokojeniem - wyjaśnił. "Mam nadzieję, że ta sytuacja niedobra na wschód od naszych granic będzie przestrogą dla wszystkich, którzy domagają się, żeby oszczędzać na armii" - dodał. Putin: Rosja ma taką opcję Putin powiedział na wtorkowej konferencji prasowej podkreślił, że nie ma obecnie potrzeby użycia sił zbrojnych na Ukrainie, ale - jak zastrzegł - Rosja ma taką opcję. Jak mówił, jeśli we wschodnich regionach zacznie się zamęt, to Rosja pozostawia sobie prawo użycia wszelkich środków. Według niego ewentualne użycie na Ukrainie rosyjskich sił zbrojnych będzie zgodne z prawem międzynarodowym. Putin oświadczył też, że na Ukrainie doszło do antykonstytucyjnego przewrotu i zbrojnego przejęcia władzy. Putin zapowiedział także, że Rosja nie uzna wyników wyborów prezydenckich na Ukrainie, jeśli zostaną one przeprowadzone "w obecnej atmosferze terroru". Prezydent był też pytany o swoją wizytę w Turcji, którą rozpoczyna we wtorek wieczorem. Jak podkreślił, w kwestii Ukrainy Turcja zajmuje "ciekawe stanowisko". Jak wyjaśnił popiera ona nowe władze w Kijowie, proeuropejski kurs Ukrainy i nie zgadza się na używanie siły wobec tego państwa przez Rosję, ale jednocześnie deklaruje wolę rozwijania relacji z Kremlem. - To, co mówi Turcja, szczególnie jako uczestnik wszystkich procesów w rejonie Morza Czarnego, ma swoje duże znaczenie - podkreślił prezydent.