"Poruszony wiadomością o tragicznych skutkach trzęsienia ziemi w prowincji Syczuan przesyłam na Pana ręce, w imieniu Narodu Polskiego oraz własnym, wyrazy szczerego współczucia dla wszystkich, którzy ucierpieli z powodu tego kataklizmu" - napisał Bronisław Komorowski. Przekazał również kondolencje rodzinom i bliskim ofiar, a rannym życzył szybkiego powrotu do zdrowia. "Nasze myśli są z tymi, których dotknęła ta tragedia. Solidaryzujemy się ze wszystkimi niosącymi pomoc poszkodowanym" - dodał prezydent. Według najnowszych informacji bilans trzęsienia ziemi to co najmniej 100 zabitych i ponad 3 tys. rannych. Epicentrum sobotniego trzęsienia, które trwało ok. 30 sekund, znajdowało się w pobliżu miasta Ya'an. Siły trzęsienia nie ustalono ostatecznie; według chińskich służb geologicznych, na które powołuje się agencja Xinhua, wynosiła ona 7 w skali Richtera, a według amerykańskich USGS - 6,6. Ognisko wstrząsów znajdowało się na głębokości 12 kilometrów. Do kataklizmu doszło w gęsto zaludnionej prowincji, na obszarze wzmożonej aktywności sejsmicznej, gdzie w trzęsieniu ziemi w 2008 roku zginęło lub zaginęło w sumie ok. 90 tys. ludzi. Syczuan liczy ok. 80 milionów mieszkańców. Epicentrum sobotniego trzęsienia, które trwało ok. 30 sekund, znajdowało się w pobliżu miasta Ya'an. Udał się tam premier Li Keqiang, żeby nadzorować przebieg akcji ratowniczej. Na przekazanych przez media zdjęciach widać, że na obszarach wiejskich domy wyglądają, jakby zostały starte z powierzchni ziemi; ale w regionach gęściej zaludnionych straty są prawdopodobnie ograniczone. Trzęsienie było odczuwalne w stolicy prowincji Syczuan, Chengdu. Mieszkająca tam Holenderka Bertrille Snoeijer w chwili wstrząsów, krótko po godz. 8 czasu lokalnego (godz. 2 w nocy czasu polskiego), przebywała w domu. Podobnie jak sąsiedzi wybiegła na zewnątrz, wiele osób mówiło, że "przypomina im to rok 2008" - relacjonowała.