Bronisław i Anna Komorowscy rozpoczęli w poniedziałek wieczorem czasu miejscowego wizytę w Nowym Jorku od kolacji wydanej przez prezydenta USA Baracka Obamę dla uczestników sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych.Prezydent podkreślił w rozmowie z polskimi dziennikarzami, że podczas sesji ZG NZ będzie mowa "o dziedzictwie Karty Narodów Zjednoczonych, jej duchu i literze". "Ale tematy dominujące będą krążyły wokół Syrii i zasad działania Rady Bezpieczeństwa ONZ w takich sytuacjach kryzysowych" - dodał Komorowski. Jak zaznaczył, "Polska ma zastrzeżenia co do braku aktywności RB ONZ". "Uważamy, że zanim zaczną funkcjonować groźby rozpoczęcia działań wojennych na dużą skalę, w reakcji na wojnę domową w Syrii, powinny być stosowane inne metody nacisku" - mówił Komorowski. W trakcie swojej wizyty polski prezydent odwiedzi też bazę amerykańskiej marynarki wojennej i dowództwo NATO ds.transformacji w Norfolk, w stanie Wirginia. Komorowski zaznaczył, że będzie rozmawiał zarówno z wojskowymi, jak i ekspertami, którzy "przygotowują propozycje na szczyt Sojuszu, na którym będzie mowa o zasadach funkcjonowania NATO po zakończeniu operacji w Afganistanie". Para prezydencka przyleciała do Nowego Jorku rejsowym Dreamlinerem. Na pokład samolotu wprowadził ją prezes PLL LOT Sebastian Mikosz. "Cieszę się, że lecimy w tą długą podróż do Nowego Jorku razem. Długą, trochę pewnie męczącą, ale +we can+" - przywitał się Komorowski ze współpasażerami. Obecność Komorowskiego wywołała niemałe zdziwienie wśród pasażerów. "Prezydent z nami leci" - mówili między sobą. "Właśnie piszę do kolegi, że siedzimy za plecami prezydenta" - powiedział pan Adam z Białegostoku. "Może przyjdzie, powie 'dzień dobry'" - mówiła pani Teresa. "Żona prezydenta też leci?" - pytała pani Ewa. Z kolei jeden z obcokrajowców dziwił się, że prezydent Polski leci samolotem rejsowy. "A on nie ma swojego samolotu?" - dopytywał. Para prezydencka będzie w Nowym Jorku do piątku.