"To jest kwestia pewnej gry politycznej, która ma na celu podtrzymanie niepodległości Ukrainy, dlatego w tym porozumieniu padły słowa bardzo daleko idące i zobowiązania o niezgodzie na naruszenie integralności terytorium Ukrainy. To jest zobowiązujące - i dla Francji, i dla Niemiec, to jest zobowiązujące także dla Rosji" - mówił prezydent w poniedziałek wieczorem w programie "Kropka nad i" w TVN24. "Ja bym nie lekceważył tego porozumienia. Wręcz odwrotnie - uważam, że taką próbę należało podjąć. Czym innym jest wiara większa lub mniejsza; moja wiara nie jest wielka co do tego, czy ten pokój ma szanse, aby utrzymać się długo" - dodał Komorowski. Odnosząc się do faktu, że Polska nie była uczestnikiem szczytu w Mińsku, na którym próbowano zażegnać konflikt rosyjsko-ukraiński, prezydent powiedział: "Nie czyniłbym wyrzutów panu prezydentowi Poroszenko z tego tytułu, że wybrał kanclerza Niemiec i prezydenta Francji. To są kraje, które mają szczególne wpływy, także na politykę europejską. Gdyby nas poproszono, to Polska także stawałaby w szrankach i walczyłaby dzielnie" - powiedział. "Nasza, polska rola polegała m.in. na tym, żeby w trochę wcześniejszym okresie doprowadzić właśnie do tego, aby w sprawy ukraińskie zaangażowała się i Francja, i Niemcy i cała UE. To nie było takie proste. Był taki okres, w którym Polska była jedynym sojusznikiem kursu prozachodniego Ukrainy i swoją rolę odegraliśmy. Dzisiaj ja bym powiedział, że powinniśmy być dumni z tego, że zdołaliśmy przekonać inne kraje europejskie do podjęcia misji na rzecz Ukrainy" - powiedział prezydent. "Polska odegrała z punktu widzenia swoich interesów, ale także interesów Ukrainy niezwykle ważną rolę w momencie, kiedy Ukraina nie miała żadnych adwokatów swojej sprawy, sprawy niepodległości Ukrainy i kursu prozachodniego. (...) A to, czy dzisiaj powiodły się negocjacje i czy zostanie znalezione wyjście z sytuacji konfliktu rosyjsko-ukraińskiego w większym stopniu jest pytaniem o skuteczność polityki niemieckiej i francuskiej, ale i w jakiejś mierze ogólnoeuropejskiej, a więc i polskiej" - podsumował Komorowski. Proszony o komentarz do badań wskazujących, że ponad 60 proc. Polaków jest przeciwnych dozbrajaniu przez Polskę Ukrainy, prezydent powiedział: "Na razie nikt nie sprzedaje polskiej broni, a i Ukraińcy nie bardzo mają za co ją kupić. Wydaje mi się, że byłoby błędem, gdyby Polska powiedziała: nie, nie sprzedamy Ukrainie broni, bo to oznaczałoby pozbawienie się możliwości pewnego nacisku na sytuację. Świat zachodni czy USA nie wykluczają takiej opcji, ale tego nie robią. Dlaczego? Dlatego, że trudno wyobrazić sobie rozstrzygnięcie kryzysu i konfliktu na drodze militarnej. Tu Ukraina niewielkie ma szanse, natomiast ma prawo się bronić" - powiedział. Zdaniem Bronisława Komorowskiego także "nie warto stwarzać wrażenia, że Polska zastanawia się, czy że powinna się zastanowić nad wysłaniem swoich żołnierzy czy żołnierzy NATO do Donbasu, bo to tworzy fatalną muzykę wokół polskiej polityki" - dodał Komorowski.