"W Europie tworzy się nowa koalicja sojuszników Gazpromu" - podkreśla "Kommiersant" w kontekście Tureckiego Potoku i jako "potencjalnych uczestników" tego projektu wymienia Grecję, Serbię, Macedonię, Węgry i Turcję, nazywając je "klubem przyjaciół Gazpromu". Według rosyjskiej gazety kraje te postanowiły z wyprzedzeniem ustalać swe stanowiska w kwestii tego gazociągu."Kommiersant" dodaje, że być może do grona tych państw dołączy także Austria. Pisze, że dotychczas żaden wielki projekt Gazpromu nie rozpoczynał się w takim "formacie politycznym". Rosyjska gazeta wyraża opinię, że sytuację zaostrza fakt, iż wszyscy członkowie nowego "klubu" w taki lub inny sposób próbują prowadzić politykę niezależną od Brukseli również w innych kwestiach. "Ale i Komisja Europejska ze swej strony przygotowuje już mechanizm blokowania niepożądanych projektów gazowych" - pisze "Kommiersant". Rosyjska gazeta odnotowuje, że we wtorek w Budapeszcie odbyło się spotkanie szefów dyplomacji Grecji, Serbii, Macedonii, Węgier i Turcji, podczas którego omawiano udział tych krajów w projekcie Turecki Potok. Powołując się na węgierskie MSZ, pisze, że jako obserwator w spotkaniu tym uczestniczył przedstawiciel Komisji Europejskiej. Według rosyjskiej gazety w Budapeszcie podpisano deklarację współpracy przy tworzeniu "uzasadnionej ekonomicznie dywersyfikacji tras (przesyłu) i źródeł" gazu z Turcji do państw Europy. "W ten sposób strony potwierdziły w istocie chęć udziału w projekcie" - pisze "Kommiersant". W grudniu 2014 roku prezes Gazpromu Aleksiej Miller ogłosił, że zamiast South Streamu (Gazociągu Południowego) do Bułgarii zostanie ułożona przez Morze Czarne do Turcji, a następnie do jej granicy z Grecją, magistrala Turecki Potok o takiej samej mocy przesyłowej, tj. 63 mld metrów sześciennych rocznie. Przekazał też, że nowy gazociąg zacznie swój bieg w tłoczni Russkaja koło Anapy, w Kraju Krasnodarskim, czyli w tym samym miejscu, gdzie miał się zaczynać South Stream. W styczniu Miller ogłosił, że Gazprom chce zmienić trasę tranzytu rosyjskiego gazu tak, by zamiast przez Ukrainę trafiał on do UE przez Turcję. Powtórzył, że projekt South Stream, zakwestionowany przez KE, jest już sprawą zamkniętą i dlatego Turecki Potok będzie jedyną trasą, którą po 2019 roku można będzie dostarczać do UE gaz, płynący obecnie przez Ukrainę. W 2019 roku wygasa kontrakt tranzytowy rosyjskiego monopolisty z Ukrainą. W lutym Gazprom zakomunikował, że uzgodnił z tureckim rządem trasę gazociągu po dnie Morza Czarnego. South Stream, wspólny projekt Gazpromu i włoskiego koncernu ENI, miał zapewnić dostawy gazu z Rosji do Europy Środkowej i Południowej i miał być drugą - po Gazociągu Północnym (Nord Stream) - magistralą gazową z Rosji omijającą Ukrainę. Rura miała prowadzić z południa Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii, a następnie do Serbii, na Węgry, do Austrii i Słowenii. Jedna z odnóg miała dostarczać surowiec do Grecji i na południe Włoch. Poważne zastrzeżenia do projektu zgłaszała Komisja Europejska, gdyż w jej ocenie porozumienia międzyrządowe Bułgarii, Węgier, Grecji, Słowenii, Chorwacji i Austrii z Rosją były sprzeczne z tzw. trzecim pakietem energetycznym UE. W grudniu 2013 roku KE zaleciła renegocjacje porozumień w sprawie South Streamu; w opinii KE umowy te dawały nadmierne prawa Gazpromowi, m.in. zarządzanie gazociągiem, wyłączny dostęp do niego czy ustalanie taryf przesyłowych.