"Podejrzenia pod adresem pilotów, którzy po zatruciu czadem znaleźli się w szpitalach, związane są z ich działaniami przy lądowaniu samolotu" - pisze gazeta. Opisuje, że po 14 minutach od startu SSJ 100, zmierzającego z Moskwy do Murmańska, kapitan nawiązał łączność z kontrolą lotów za pomocą tzw. rezerwowego kanału łączności i poinformował, że w maszynę trafił piorun. Wyładowanie elektryczne wyłączyło główny kanał łączności i system automatycznego kierowania. Kapitan podjął decyzję o powrocie na lotnisko startu. Podejście do lądowania, które rozpoczęło się dziesięć minut później, było trudne - pisze "Kommiersant", powołując się na źródła zbliżone do śledztwa. Manewr wykonywano w trybie ręcznym (direct mode) z powodu awarii systemów automatycznych. W tym trybie wyłączone są tak ważne podczas lądowania funkcje, jak automatyczna kontrola dopuszczalnej prędkości, przeciążeń i kąta podejścia. Jak ocenia dziennik, załoga mogła polegać wyłącznie na wskaźnikach urządzeń i na swoim doświadczeniu. "Z powodu niewykorzystanego paliwa, zatankowanego z uwzględnieniem około dwugodzinnego lotu do Murmańska, Superjet wylądował z maksymalną masą" - wskazuje gazeta. Załoga nadal nie miała odpowiedniego kontaktu z kontrolą lotów, bo łączność przez kanał rezerwowy stale się zrywała. Przy lądowaniu na pasie startowym prędkość samolotu była zbyt duża (o około 30 km/h), jednak nawet w tych warunkach lądowanie było bezpieczne. Niemniej piloci - zdaniem "Kommiersanta" - przekroczyli także prędkość obniżania samolotu i ze zbyt wielkim impetem dotknął on kołami betonowego pasa. "Uruchomione golenie podwozia wypchnęły maszynę do góry i wykonała ona odskok (bounce landing) od pasa startowego" - twierdzi rosyjski dziennik. Utrzymuje on, że piloci nie poradzili sobie z tym odskokiem i jednocześnie cały czas "próbowali przycisnąć dziób samolotu do ziemi, zamiast na odwrót - ustabilizować maszynę w pozycji lądowania". Spowodowało to kolejne "podskoki" samolotu i po drugim z nich golenie podwozia wgniotły zbiorniki paliwa, które wylało się na palące się silniki i wówczas wybuchł ogień. Dziennik podaje, że z maszyny, której cała tylna część płonęła, wydostali się ci pasażerowie, którzy siedzieli w pierwszych rzędach. Siedzący z tyłu zostali ranni w trakcie "podskoków" samolotu i nie mogli wyjść samodzielnie. Gdy ogień objął wszystko wokół, nie mieli szans na przeżycie. "O przyczynach tragedii będzie można mówić dopiero po analizie informacji zawartej na urządzeniach (rejestratorach lotów), ale już dzisiaj eksperci są zgodni, że do katastrofy najprawdopodobniej doszło z powodu błędów załogi" - konkluduje dziennik. Jako pierwszy błąd wymienia decyzję o locie przez front burzowy, drugi - decyzję o szybkim lądowaniu zamiast utrzymania się przez kilka godzin w powietrzu, aby zużyć paliwo. Zdaniem ekspertów piloci nie zdołali prawidłowo wylądować w trybie ręcznym, a sytuację utrudniły odbicia maszyny o ziemię. "Kommiersant" dodaje, że śledczy przyglądają się też działaniom personelu naziemnego, który być może nie dość szybko zareagował podczas katastrofy. Ocenia, że służby pożarnicze przybyły do płonącego samolotu już wtedy, gdy trwał pożar i ewakuacja pasażerów. Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej poinformował w poniedziałek, że rozpatruje rozmaite wersje przyczyn tragedii na Szeremietiewie, w tym niewystarczające kwalifikacje pilotów i kontrolerów, usterkę techniczną oraz niesprzyjające warunki meteorologiczne. Część mediów rosyjskich przypomniała w poniedziałek o incydentach technicznych i awariach, które już wcześniej wydarzały się podczas eksploatacji maszyn Suchoj Superjet 100. "Kommiersant" nie analizuje we wtorek tego wątku.