Za raportem opowiedziało się 13 członków komisji, przeciwnych było dziewięciu. Komisja opublikowała treść dokumentu już wcześniej we wtorek. Głosowanie stanowiło jedynie formalność. Dochodzenie w sprawie ewentualnego impeachmentu prezydenta USA - głosi raport - "ujawniło trwające miesiącami zabiegi" Trumpa, by "użyć mocy swojego urzędu" do zabiegania o "zagraniczną ingerencję" dla jego własnej korzyści w wyborach prezydenckich w 2020 roku. Dokument zarzuca Trumpowi, że ten uzależniał pomoc wojskową dla Ukrainy od publicznego ogłoszenia przez władze w Kijowie dwóch śledztw, które miały być korzystne dla jego wyborczej kampanii. Prezydent USA miał też - według dokumentu - utrudniać śledztwo Izby Reprezentantów oraz instruować świadków i agencje rządowe, by ignorowały wezwania pod rygorem kary do złożenia dokumentów i zeznań. Szykuje się gorąca debata W reakcji na raport Biały Dom ogłosił we wtorek, że nie zawiera on "żadnych dowodów" świadczących przeciwko Trumpowi. Wcześniej w poniedziałek raport opublikowali republikanie. Ich zdaniem w trakcie śledztwa Izby Reprezentantów nie udowodniono, że w postępowaniu Trumpa wobec Kijowa było coś nagannego. To kontrolowana przez demokratów komisja sprawiedliwości Izby Reprezentantów zadecyduje, jakie dokładnie zarzuty postawić Trumpowi. Obie partie czeka w niej gorąca debata - przewiduje "New York Times". Aby postawić prezydenta przed sądem Kongresu, zarzuty opracowane i przyjęte przez komisję sprawiedliwości muszą zostać przyjęte zwykłą większością głosów podczas głosowania całej Izby Reprezentantów. Oczekuje się, że może do niego dojść jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Następnie - zgodnie z procedurą - o impeachmencie prezydenta decydować będzie Senat USA. Do usunięcia go z urzędu potrzebne jest 67 głosów w tej stuosobowej amerykańskiej izbie wyższej. Przewagę mają w niej republikanie.