"Odkąd objął on funkcję szefa Komisji w 2014 roku, Juncker był w oczywisty sposób katalizatorem zmian przepisów wymierzonych w unikanie podatków i ich agresywną optymalizację w skali globalnej" - powiedział rzecznik KE, odnosząc się do artykułu, w którym brytyjski dziennik ujawnia, że Luksemburg blokował prace nad reformą podatków w Unii.Według rzecznika szef KE uznał walkę z optymalizacją podatków "za jeden ze swych głównych priorytetów (...) i jest to cel, który realizował z bezprecedensowym sukcesem". Potajemne działania Junckera Tymczasem, powołując się na niemieckie depesze dyplomatyczne, które wyciekły do prasy, "Guardian" napisał dzień wcześniej, że jako premier Luksemburga Juncker potajemnie blokował prace zespołu powołanego przez UE, aby ukrócić praktyki podatkowe międzynarodowych korporacji. Grupa ta, której prace miały by być określone przez przyjęty blisko 19 lat temu "kodeks postępowania", miała za zadanie dopilnować też, by kraje unijne nie konkurowały ze sobą w taki sposób, który ułatwiłby wielkim firmom oficjalne przenoszenie działalności i zysków do krajów, gdzie zapłacą najniższe podatki. Ze względu na przepis regulujący jego postępowanie zespół ten nazywany jest komisją kodeksu postępowania. Z dokumentów, do których dotarł "Guardian", wynika, że prace komisji były regularnie opóźnianie lub paraliżowane przez kilka najmniejszych krajów unijnych, a Luksemburg był często prowodyrem tej grupy. Blokowanie uchwał zespołu do spraw reform podatkowych było tym łatwiejsze, że muszą być one podejmowane jednogłośnie. Luksemburg szczególnie głośno oponował, gdy padały propozycje, by od tej reguły odstąpić. O rezygnację z zasady jednogłośnego przyjmowania decyzji zabiegały zwłaszcza Francja, Niemcy i Szwecja. Podatkowy raj W rezultacie liczący niespełna 600 tys. mieszkańców kraj stał się rajem podatkowym, w którym wielkie korporacje, przeniósłszy tam nominalnie swoje zyski, płaciły często podatek nieprzekraczający 1 proc. Dziennikarze "Guardiana" zasięgnęli opinii jednego z byłych członków komisji kodeksu postępowania, który potwierdził informacje zawarte w niemieckich depeszach dyplomatycznych: Luksemburg był krajem, który regularnie walczył o to, by zablokować unijne zabiegi o ukrócenie niewłaściwych praktyk podatkowych. Juncker był premierem Wielkiego Księstwa Luksemburga przez 18 lat i to on - jak przypomina "Guardian" - zmienił podupadłą, opartą na stali gospodarkę w międzynarodowe centrum biznesowe dla wielkich korporacji oraz kraj o jednym z największych dochodów per capita na całym świecie. Setki korporacji - takich jak McDonald's, Fiat, Amazon, Shire Pharmaceuticals czy Skype - przeniosło formalnie swe zyski do Luksemburga poprzez działające tam spółki córki. Skandal z 2014 roku Cały ten system unikania opodatkowania wyszedł na jaw w 2014 roku po skandalu zwanym aferą LuxLeaks, kiedy to ujawniono blisko 30 tys. stron dokumentów dotyczących rozliczeń podatkowych wielkich korporacji zarejestrowanych w Luksemburgu. W wyniku przecieku na początku listopada 2014 roku Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych (ICIJ) ujawniło, że przez wiele lat dzięki umowom zawieranym z władzami Luksemburga ponad 350 koncernów płaciło bardzo niskie podatki. Według luksemburskiego prawa taka optymalizacja podatkowa nie była nielegalna, ale pozostałe kraje, gdzie firmy te osiągały zyski, traciły miliardy euro na niezapłaconych podatkach. Afera wybuchła tuż po objęciu przez Junckera funkcji szefa Komisji Europejskiej. Skandal zaszkodził wizerunkowi Luksemburga, który opiera swą gospodarkę na przyciąganiu międzynarodowych firm, dla których cenną wartością jest ochrona tajemnicy handlowej. Jednak, jak podał "Guardian", powołując się na ekspertów podatkowych, pod rządami obecnego premiera Xaviera Bettela Luksemburg zrezygnował z części przepisów i praktyk mających "agresywnie" przyciągać do księstwa międzynarodowe korporacje. Jako szef Komisji Juncker w istocie lobbował na rzecz pogłębienia współpracy między krajami unijnymi w kwestiach podatkowych, ale "ostatnio ujawnione depesze podają w wątpliwość to, czy jest on właściwą osobą do propagowania takich reform" - napisał brytyjski dziennik.