W artykule opublikowanym w poniedziałek na jego blogu oraz na łamach dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Rehn przypomniał, że od 2006 r. nadwyżka na rachunku obrotów bieżących Niemiec utrzymuje się powyżej progu 6 proc. PKB. Dlatego Komisja, sprawdzając, czy w krajach UE nie dochodzi do zjawisk, mogących zakłócić ich równowagę makroekonomiczną, może przeanalizować również bilans handlowy Niemiec. "W tym tygodniu Komisja zdecyduje, czy potrzebna jest pogłębiona analiza dla Niemiec. Taka kontrola nie powinna uchodzić za temat tabu, bo to nie pomogłoby ani Niemcom ani Europie. Chodzi o rzeczowy dialog, aby wykryć i zająć się ewentualnymi problemami" - napisał Rehn. Decyzja będzie znana w środę, gdy KE przedstawi raport o raport o potencjalnych ryzykach dla gospodarek 28 państw UE. Komisarz podkreślił, że "nikt nie zamierza krytykować niemieckich przedsiębiorstw za to, że odnoszą sukcesy i są konkurencyjne w skali globalnej". "Nikt nie zazdrości Niemcom ich konkurencyjność. Chodzi jednak o to, by zapobiegać pewnym zjawiskom, które mogą na trwale zagrozić tym sukcesom. Jest to w interesie Niemiec" - dodał Rehn. Zastrzegł, że samo rozpoczęcie analizy sytuacji w Niemczech nie przesądza o jej wyniku. Jeżeli KE uzna, że równowaga makroekonomiczna została zakłócona, to wyda zalecenia, jak to naprawić. Swoje wnioski KE ogłosi wiosną. Rehn wskazał też, że jedna trzecia nadwyżki rachunku bieżącego to efekt aktywów, ulokowanych za granicą. Część oszczędności Niemców, którzy sporo pieniędzy odkładają na starość, "nie została zainwestowana w sposób produktywny", aby pobudzić wzrost gospodarczy i inwestycje, ale "wpompowana przez banki" w kredyty konsumpcyjne i bańki na rynku nieruchomości w innych krajach. Tymczasem wydatki na inwestycje w samych Niemczech od dawna spadają - z 21,5 proc. PKB w 2000 r. do 17,6 proc. obecnie. Zdaniem komisarza Niemcy powinny "usunąć bariery", hamujące wzrost popytu wewnętrznego. Należy zwłaszcza - dodał - wspierać wzrost płac, np. poprzez obniżanie ciężarów podatkowych, szczególnie dla osób najmniej zarabiających. "Więcej inwestycji publicznych i prywatnych będzie z korzyścią nie tylko dla popytu, ale też w dłuższej perspektywie dla produktywności. Więcej konkurencji w usługach, rzemiośle, sektorze budowlanym oraz wolnych zawodach będzie korzystne dla wzrostu gospodarczego" - ocenił Rehn. Podkreślił, że przezwyciężenie kryzysu wymaga wysiłków wszystkich krajów strefy euro: Podczas gdy Niemcy będą wzmacniać swój popyt wewnętrzny i inwestycje, to Francja i kraje południa UE muszą odzyskać siłę przeprowadzając reformy strukturalne. Niemcy od dawna krytykowane sa przez niektóre kraje UE, głównie Francję i Belgię, za nadwyżkę w bilansie handlowym i względnie słaby popyt wewnętrzny. Do grona krytyków dołączyły również USA. Amerykański Departament Skarbu ocenił pod koniec października, że "anemiczny wzrost popytu wewnętrznego" i uzależnienie od eksportu utrudniają innym krajom eurolandu wyjście z kryzysu gospodarczego.