Część rosyjskich komentatorów twierdzi, że słowa gospodarza Kremla zabrzmiały jak ostrzeżenie przed możliwym konfliktem zbrojnym i była to najostrzejsza forma wypowiedzi w dotychczasowej kadencji Dmitrija Miedwiediewa. Miedwiediew, zwracając się do obywateli Rosji wyjaśnił, że USA i kraje NATO naruszają międzynarodowe porozumienia, budując system rakietowy mogący zagrozić Federacji. Powiedział, że uznając, iz dialog w tej sprawie mimo starań Rosji nie przyniósł oczekiwanych rezultatów wydał polecenie przeformowania strategicznych systemów obronnych. Dyrektor biura informacyjnego NATO w Moskwie Robert Pszczel jest zdziwiony ostrością prezydenckiego oświadczenia, ale jednocześnie przypomina, że w Rosji trwa kampania wyborcza. Już w piątek przedstawiciele resortu obrony Rosji łagodzili ton wypowiedzi prezydenta - przekonując, że jego celem nie było podgrzanie atmosfery i wywołanie fali kontrowersji, ale było to specyficzne zaproszenie do dialogu. Na ulicach Moskwy - cześć osób żartowała, że trzeba zacząć robić zapasy soli i zapałek a inni zupełnie serio przestraszyli się, że znowu będzie wojna.