50-letni dziennikarz radiowy Clodomiro Castilla został zastrzelony na werandzie własnego domu w piątek wieczorem. Castilla zajmował się często skrajnie prawicową milicją paramilitarną i jej powiązaniami z biznesową elitą stanu Cordoba, który od dawna uznawany jest za twierdzę tych rebeliantów. Zamordowanie Cordoby ożywiło dyskusję o sytuacji dziennikarzy, którzy od dawna są częstym celem ataków w Kolumbii, gdzie handel kokainą stał się domeną prawicowej partyzantki, a lewicowi rebelianci słyną z porwań i wymuszeń okupów. Przedstawiciel redakcji radia La Vos de Monteria poinformował, że pracujący dla niej Castilla otrzymywał groźby, w związku z którymi przyznano mu prywatną ochronę. Castilla jest drugim dziennikarzem, który zginął od początku tego roku; w 2009 r. zginęło dziewięciu reporterów, według informacji Kolumbijskiej Fundacji Wolności Prasy. Castilla zasłynął reportażami na temat Salvatore Mancuso, bossa lokalnej prawicowej partyzantki, który został w 2008 r. ujęty i przekazany wymiarowi sprawiedliwości w Waszyngtonie, gdzie ciążą na nim zarzuty o handel narkotykami. Castilla pisał również o powiązaniach Mancuso z wpływowymi grupami interesów w stanie Cordoba - powiedział właściciel i redaktor naczelny La Vos de Monteria, Rafael Gomez. Gomez dodał, że Monteria, stolica departamentu Cordoba jest "kolebką prawicowej partyzantki", a dziennikarze są tam nieustająco zastraszani. Agencja AP komentuje, że liczba ataków na dziennikarzy zmalała w ostatnich latach, co jednak wynika ze znaczącej autocenzury, jaką narzucili sobie zagrożeni reporterzy.