Atak, do którego doszło w niedzielę w górzystej prowincji Cauca, pozwolił policji przejąć znaczącą ilość broni i materiałów wybuchowych. - To była wyjątkowo aktywna grupa partyzancka, wysadzająca linie wysokiego napięcia i grożąca ludności cywilnej w Cauca - komentował w Bogocie analityk ds. bezpieczeństwa Cesar Restrepo. Niedzielny nalot na Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii (FARC) był największym od marcowego ataku na ich ukrytą w dżungli bazę, w którym zginął jeden z głównych dowódców partyzantki Raul Reyes. Na początku lipca kolumbijska armia odbiła z rąk FARC 15 przetrzymywanych od lat zakładników, wśród nich kandydatkę na prezydenta Kolumbii Ingrid Betancourt. Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii prowadzą rebelię od 1966 roku. Początkowo organizacja walczyła w imię marksistowskich ideałów, zaczęła jednak stosować metody terrorystyczne. Z czasem jej głównym źródłem utrzymania stał się handel narkotykami. FARC, uważana przez USA i UE za organizację terrorystyczną przetrzymuje kilkuset zakładników, zarówno dla okupu, jak i na wymianę za uwięzionych rebeliantów. Dzięki nieustępliwej polityce prezydenta Kolumbii Alvaro Uribe, wspieranej finansowo przez Waszyngton, silną niegdyś partyzantkę udało się uszczuplić i zepchnąć do defensywy.