Santos, lider Społecznej Partii Jedności Narodowej (PSUN) i były minister obrony, prowadzi z 47-proc. poparciem. Na Mockusa, dwukrotnego burmistrza Bogoty i byłego rektora tamtejszego Uniwersytetu Narodowego, kandydującego z ramienia młodej Partii Zielonych, zagłosowało 21 proc. wyborców - podała kolumbijska centralna komisja wyborcza po przeliczeniu blisko połowy głosów. Jak wskazuje agencja Associated Press, Santos prowadzi nawet w kolumbijskiej stolicy, która była uważana za zaplecze wyborcze 58-letniego Mockusa, syna litewskich imigrantów. Na trzecim miejscu wśród dziewięciu kandydatów na prezydenta plasuje się German Vargas, na którego zagłosowało około 10 proc. wyborców. Jego ugrupowanie, Ruch Radykalnej Zmiany (CR), wraz z PSUN wschodzi w skład rządzącej koalicji. 58-letni Santos, wykształcony w USA i Wielkiej Brytanii ekonomista, od początku kampanii wyborczej był faworytem. Jako były minister w administracji ustępującego prezydenta Alvaro Uribe, który cieszy się ogromnym poparciem, jawił się bowiem jako najbardziej wiarygodny kontynuator jego polityki. Dopiero w końcowej części kampanii wyborczej w sondażach wyraźnie zaczęło rosnąć poparcie dla Mockusa, matematyka i filozofa, który obiecywał walkę z korupcją i odświeżenie kolumbijskiego życia politycznego. Urzędujący od 2002 r. Uribe, znany jako bliski sojusznik USA, który z sukcesami prowadził ofensywę przeciwko lewackim rebeliantom, takim jak Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii (FARC), nie mógł ubiegać się o trzecią kadencję. Choć wszyscy najważniejsi kandydaci deklarowali, że będą kontynuowali walkę z FARC, Santos już ma na tym polu sukcesy. Odpowiadał m.in. za operację, dzięki której z rąk rebeliantów uwolniono byłą kandydatkę na prezydenta Kolumbii Ingrid Betancourt oraz 14 innych zakładników. Druga tura wyborów planowana jest na 20 czerwca.