Żądania napraw i rozbudowy infrastruktury, zwłaszcza dróg i szkół - informuje agencja Reutersa - są w Kolumbii często wysuwane pod adresem firm górniczych i naftowych nie liczących się z potrzebami lokalnych społeczności i ochroną środowiska. Zamieszki zaczęły się w czwartek, kiedy mieszkańcy zablokowali siedzibę firmy. Zginął w nich jeden policjant i jeden protestujący. Wobec braku porozumienia protestujący wzięli zakładników. Kolumbia. Mieszkańcy chcieli użyć koktajli Mołotowa Prezydent Kolumbii, Gustavo Petro wyraził nadzieję, że zakładnicy zostaną zwolnieni i nie nastąpi eskalacja przemocy. Zwrócił się też do miejscowego Czerwonego Krzyża o udzielenie rannym i zakładnikom pomocy medycznej. Wyraził też obawy, że za zamieszkami stają "grupy, które chcą zniszczyć rząd i rozpocząć wojnę domową". Rzecznik praw człowieka, Carlos Camargo, który pomaga w mediacjach pomiędzy stronami powiedział dziennikarzom że rozmawiał z demonstrantami i powstrzymał ich przed obrzuceniem firmy koktajlami Mołotowa. Policja sugeruje, że za protestującymi mogą stać ludzie z lewicowej partyzantki Farc (Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii). Firma naftowa Emerald Energy nie skomentowała sytuacji.