Zdaniem Krzysztofa Liedla, początkowo nie zanosiło się na to, że konflikt w Syrii osiągnie taki rozmiar i będzie miał takie konsekwencje geostrategiczne. Według eksperta, przedłużający się konflikt ma swoje podłoże w grze interesów wielu mocarstw: Rosji, Stanów Zjednoczonych, Turcji czy Iranu. - Syria jest dzisiaj terenem, gdzie realizują się zapędy w zakresie posiadania wpływu na to, co dzieje się na tamtym terenie geograficznym. Ten, kto będzie tam dominował, będzie też dominował w sferze gospodarczej. Pamiętajmy, że gra toczy się m.in. o ceny ropy - mówi dr Krzysztof Liedel. - Ważnym elementem jest też to, że mieliśmy wybory w USA. Zmienia się przy tym sytuacja geostrategiczna Rosji, która zaczyna widzieć swoje szanse w innych miejscach na świecie, chociażby oddziaływanie na destabilizację UE - dodaje ekspert. Jak podkreśla, dopóki najwięksi gracze na arenie międzynarodowej - Stany Zjednoczone i Rosja - nie dojdą do porozumienia, to rozwiązanie tego konfliktu nie będzie łatwe. - Osobiście mam wrażenie, że z każdym miesiącem jest w Syrii trudniej. Pojawiają się nowi gracze - już nie tylko państwowi, ale także pozapaństwowi, jak np. organizacje terrorystyczne. Zmienia się też sytuacja geostrategiczna, chociażby wydarzenia w Turcji, które powodują, że problem w Syrii coraz trudniej jest rozwiązać - mówi dr Liedel. Zapytany o wpływ tzw. Państwa Islamskiego na obrót spraw w Syrii, dyrektor Centrum Badań nad Terroryzmem odpowiedział, że jeżeli uda się pokonać tę organizację w obszarze konfliktu, to kolejne sześć lat będzie w tym rejonie "mniej krwawe", ale nie przyniesie całkowitego rozwiązania problemu.