Ledwo pasażerowie w Niemczech odczuli skutki trzydniowego strajku kolejarzy, a na horyzoncie szykuje się kolejny protest. Związek zawodowy maszynistów GDL (niem. Gewerkschaft Deutscher Lokomotivführer - pol. Związek Zawodowy Niemieckich Maszynistów - red.) zapowiada nowy strajk, który będzie zdecydowanie dłuższy, bo potrwa aż sześć dni. Dotychczasowe oferty ze strony Deutsche Bahn (DB) nie zostały zaakceptowane przez związkowców, którzy chcą przede wszystkim skrócenia czasu pracy z 38 do 35 godzin tygodniowo, przy takiej stawce płacowej. Zarząd DB przedłożył w ubiegłym tygodniu nową ofertę, proponując kolejarzom skrócenie czasu pracy o jedną godzinę tygodniowo, ale związkowcy o tej ofercie nie chcą słyszeć. Sytuacja jest bezwzględnie trudna, bo przewodniczący GDL Claus Weselsky, chcąc wzmocnić pozycję swojego związku zawodowego, nie idzie na żadne kompromisy, a nawet nie zgadza się na rozwiązania arbitrażowe, które są stosowane w Niemczech, gdy negocjacje między pracodawcami i związkami ciągną się tygodniami. Niemcy: Strajk kolejarzy Deutsche Bahn. 80 proc. połączeń wykreślonych Strajk w Niemczech rozpocznie się już w najbliższą środę, a zakończy dopiero w poniedziałek po godz. 18. Deutsche Bahn przygotowuje się już do wprowadzenia tzw. awaryjnego rozkładu jazdy, który zostanie mocno ograniczony - blisko 80 proc. połączeń dalekobieżnych zostanie na ten czas wykreślonych. Również na trasach regionalnych można spodziewać się sporych utrudnień, choć w wielu regionach linie obsługują prywatni przewoźnicy, których ten strajk nie dotknie. Najprawdopodobniej Deutsche Bahn będzie próbować zablokować ten strajk przed niemieckimi sądami, ale nawet gdyby tym razem sędziowie uznali, że ten protest jest nielegalny, pasażerowie będą musieli nastawić się na masowe utrudnienia, ponieważ nie da się już wycofać awaryjnego rozkładu jazdy. Związek zawodowy GDL nie odpuszcza. Społeczeństwo traci nerwy Konflikt między związkiem zawodowym GDL a Deutsche Bahn staje się coraz bardziej zacięty. Związkowcy domagają się przede wszystkim skrócenia czasu pracy, zarząd niemieckiej kolei nie zgadza się na taki ruch, ponieważ Deutsche Bahn walczy obecnie z brakiem wykwalifikowanej kadry. Dodatkowo chcą podwyżki w wysokości 555 euro i inflacyjnego wyrównania w wysokości trzech tysięcy euro. Zarząd niemieckiej kolei przedstawił w miniony piątek kolejną ofertę, która została natychmiast odrzucona. Niemiecki koncern zaproponował obniżenie tygodniowego czasu pracy o godzinę, czyli z 38 do 37 godzin oraz podwyżkę płac o 13 proc., ale od 2026 roku. Poniedziałkowa decyzja o przystąpieniu do strajku wywołała falę krytyki. Niemiecki minister transportu Volker Wissing (FDP) nazwał zapowiadany protest "destruktywnym". Ponadto zrzeszenie pasażerów Pro Bahn, które do tej pory wykazywało się zrozumieniem dla kolejarzy, oświadczyło w poniedziałek, że sześciodniowy strajk jest utrapieniem przede wszystkim dla pasażerów, nie będących stroną tego konfliktu. Sami pasażerowie też tracą powoli cierpliwość - z ostatniego sondażu przeprowadzonego przez instytut Yougov wynika, że aż 60 proc. Niemców nie popiera strajku kolejarzy. Maszyniści budują swoją pozycję. Konkurencja między GDL a EVG Zdaniem wielu ekspertów protest ten przybrał też inny wymiar i nie chodzi w pierwszej linii o pieniądze, a o pozycję związku zawodowego GDL, który mierzy się z silną konkurencją w kolejowej branży. Do związku zawodowego maszynistów GDL należy blisko 40 tys. pracowników, czyli prawie pięciokrotnie mniej niż lider w branży, związek zawodowy EVG, który skupia prawie 200 tys. pracowników branży transportowej. Choć GDL wydaje się w tym przypadku małym graczem, to ma sporą siłę rażenia, bo skupia wokół siebie nie tylko maszynistów, ale także konduktorów i dyżurnych ruchu. To właśnie dzięki tym grupom łatwo związkowcom sparaliżować pracę w całym koncernie. Problemy Deutsche Bahn. Niemcy nie mają zaufania do przewoźnika Niemiecka kolej od lat boryka się z wieloma problemami i nie chodzi tylko o protesty niezadowolonych pracowników. Deutsche Bahn jest niedofinansowana, ma przestarzałą infrastrukturę i słabą punktualność. W ubiegłym roku nie przekroczyła ona 65 proc. Choć Volker Wissing zapowiada w najbliższych latach remonty blisko 34 tys. kilometrów torów. Trudno dziś jednak przewidzieć, czy ten plan uda się zrealizować w najbliższych latach, gdyż niemiecki rząd musi ograniczyć wydatki w federalnym budżecie. Na razie Ministerstwo Transportu zarezerwowało na przeprowadzenie najważniejszych inwestycji 30 mld euro. Problemem jest także kalendarz wielu inwestycji, które Deutsche Bahn nie może ukończyć na czas - firma walczy już w tej chwili na wszystkich frontach. Również pasażerowie wystawiają największemu przewoźnikowi czerwoną kartkę. Z sondażu przeprowadzonego pod koniec ubiegłego roku przez Instytut Allensbach wynika, że aż 88 proc. Niemców nie jest zadowolona z punktualności, 71 proc. pytanych do Deutsche Bahn nie ma już zaufania. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!