Wierni z Borysowa, należącego do archidiecezji mińsko- mohylewskiej, zebrali ponad 400 podpisów w obronie księdza. Przedstawiciele parafian złożyli petycję w wydziale ideologicznym władz miejskich, ale nie otrzymali odpowiedzi. - Będziemy bronić księdza Zbigniewa, nawet u władz w Mińsku - zapowiedziała jedna z parafianek Natalia Bajaryn. Władze nie podały przyczyn decyzji w sprawie księdza Grygorcewicza. Jak pisze agencja BiełaPAN, przedstawicielka biura pełnomocnika rządu ds. religii i narodowości Marina Cwilik odesłała dziennikarzy po wyjaśnienia do władz obwodu mińskiego. Tam zaś wyjaśniono, że decyzję wydał pełnomocnik rządu ds. religii i narodowości, który "ma prawo jej nie tłumaczyć". Ksiądz Grygorcewicz pochodzi z rodziny repatriantów z terenów obecnej Białorusi. Do Borysowa przyjechał w 2006 roku, gdy jego poprzednikowi księdzu Robertowi Krzywickiemu odmówiono przedłużenia zgody na działalność duszpasterską - przypominają lokalne portale. Sam ksiądz Grygorcewicz przyczyny decyzji władz upatruje w swej "nadmiernej działalności społecznej". Portalowi "Borisow Elektronnyj" wyjaśnił, że jego kłopoty zaczęły się, gdy chciał zorganizować w mieście koncert muzyki chrześcijańskiej, na który władze najpierw wydały zezwolenie, a potem je cofnęły. - Nie naruszałem żadnych praw waszego kraju - podkreślił ksiądz. "Borisow Elektronnyj" przypomina, że ksiądz Grygorcewicz, podobnie jak wcześniej ksiądz Krzywicki, "udzielał wiele uwagi pracy socjalnej w parafii, np. urządził boisko do piłki nożnej". Według nieoficjalnych informacji, białoruskie władze nie zgodziły się także na przedłużenie działalności religijnej trzem polskim siostrom zakonnym w archidiecezji mińsko-mohylewskiej. Wcześniej w grudniu władze nie przedłużyły zgody trzem innym polskim księżom w obwodzie grodzieńskim.