"Koalicja nie przeprowadzała żadnych ataków lotniczych w pobliżu bazy at-Tadżi w ostatnich dniach" - zapewnił na Twitterze rzecznik międzynarodowej koalicji walczącej w Iraku z bojowcami Państwa islamskiego płk Myles B. Caggins III. Początkowym informacjom, jakoby konwój Ludowych Sił Mobilizacyjnych (PMF) grupujących sympatyzujące z Iranem szyickie milicje w Iraku miał zostać zaatakowany przez wojska amerykańskie, zaprzeczył jednak rzecznik irackiego rządu. Także kierownictwo Irackich Ludowych Sił Mobilizacyjnych zaczęło wycofywać się z wcześniejszych doniesień. PMF zaprzeczyła doniesieniom niektórych mediów, że zginęli wysocy rangą wojskowi związani z szyickimi milicjami. Wcześniej Irackie Ludowe Siły Mobilizacyjne twierdziły, że doszło do ataku i poinformowały, że samochody przewoziły środki medyczne. W skład zbombardowanego konwoju miały wchodzić trzy auta, a dwa pojazdy rzekomo zostały całkowicie zniszczone. Pojawiły się też informacje, że zginęło sześć osób. Ludowe Siły Mobilizacyjne to sojusz ponad 40 formacji milicyjnych, które formalnie podporządkowane są rządowi irackiemu. W rzeczywistości siły te uznawały dowództwo zabitego w piątek przez Amerykanów generała Kasema Sulejmaniego, szefa elitarnych sił irańskich. Sulejmani zginął w nocy z czwartku na piątek w Bagdadzie w rezultacie amerykańskiego precyzyjnego ataku dronowego, zarządzonego przez prezydenta Donalda Trumpa. W ocenie "Politico", które powołuje się na anonimowe źródła w Pentagonie, atak na Sulejmaniego był planowany od co najmniej dwóch miesięcy. W związku ze zwiększeniem częstotliwości ataków na cele amerykańskie w Iraku, prezydent Trump miał pozostawić Pentagonowi wolną rękę w uregulowaniu sytuacji - pisze "Politico" na swoim portalu. Trump dał tym samym zielone światło dla likwidacji niewygodnego irańskiego wojskowego, który - jak podkreślił Trump - od dawna "spiskował w celu przeprowadzenia groźnych i bezwzględnych ataków" przeciwko USA.