Stacjonujące na miejscu oddziały policji szturmowej nie zrobiły wiele, aby powstrzymać migrantów przed sforsowaniem granicy - poinformował będący na miejscu reporter agencji Reutera. Kilka dni wcześniej władze Macedonii ogłosiły stan wyjątkowy, i wysłały na granicę posiłki w celu uszczelnienia granicy. Szacuje się, że dziennie przedostaje się tamtędy ok. 2 tys. osób, które następnie udają się w stronę Serbii i dalej na Węgry. W celu powstrzymania niektórych uchodźców funkcjonariusze musieli użyć gazu łzawiącego i granatów ogłuszających. Jednak, zdaniem Reutersa, siły policyjne są zbyt małe, aby powstrzymać falę migrantów. Przedarcie się ponownie nastąpiło w pobliżu macedońskiego miasta Gevgelija, przez które przebiegają główna droga i linia kolejowa z greckich Salonik do Skopje. Władze Macedonii oskarżyły sąsiednią Grecję o zachęcanie migrantów do podróży na północ przez ich terytorium. Zwróciły też uwagę, że nie mają środków, aby poradzić sobie z kryzysem migracyjnym. Wśród imigrantów są głównie Syryjczycy, którzy nielegalnie przedostają się z Turcji do Grecji na łodziach i statkach, a dalej na północ przez Bałkany starają się dostać do Europy Zachodniej. Szacuje się, że do strefy granicznej pomiędzy Grecją, a Macedonią od czwartku trafiło około 2000 osób. W Syrii od 4 lat trwa wojna domowa, która kosztowała życie ponad 240 tysięcy osób.