Petycję zredagował zwolennik Brexitu, jeszcze miesiąc przed referendum. Najwyraźniej spodziewając się, że zwycięży opcja pozostania w Unii Europejskiej, postulował unieważnić wynik, jeśli poprze go mniej niż 60 proc. głosujących, przy 75-proc. frekwencji. W dniu referendum frekwencja była bliska jego życzeniom - 72 proc., ale za Brexitem zagłosowało 52 proc. uczestników. Debata pozwoli wypowiedzieć swoje żale posłom, którzy w większości opierali się Brexitowi, ale nie zakończy się głosowaniem. Rzecznik komisji parlamentarnej do spraw petycji podkreślił, że nie będzie drugiego referendum, jeśli nie zechce tego rząd. Zdecydowany głos premier Premier Theresy May sama wielokrotnie wykluczyła już powtórkę głosowania. Uważa też, że decyzja, czy i kiedy zacząć formalnie proces występowania z Unii Europejskiej należy teraz tylko do niej. Rządowi eksperci prawni uważają, że jest to tak zwana "prerogatywa królewska", czyli w praktyce leży w gestii wyznaczonego przez monarchinię premiera, a nie parlamentu.