Do incydentu doszło w rejonie miasta Samawa nad rzeką Tygrys, gdzie amerykańskie oddziały napotykają na zdecydowany opór. Brak dalszych szczegółów. Wiadomo jednak, że nikt z żołnierzy, należących do 82. Dywizji Powietrzno-Desantowej, nie został ranny. Ostatnie dni dowiodły, że punkty kontrolne stają się niebezpieczne, zarówno dla żołnierzy irackich, jak i amerykańskich. Wczoraj w takim punkcie pod Nadżafem amerykańscy żołnierze zastrzelili 7 kobiet i dzieci. Cztery inne osoby, kobiety lub dzieci, przetrwały kanonadę w samochodzie bez obrażeń. W samochodzie jechało w sumie 13 osób. Amerykański rzecznik dowództwa w Katarze powiedział, że kierowca pojazdu zignorował strzały ostrzegawcze. - Żołnierze skierowali ogień na samochód dopiero w ostateczności - dodał. W sobotę w tym samym rejonie eksplodowała taksówka, w wyniku samobójczego zamachu zginęło czterech żołnierzy USA. Żołnierze strzelający do cywilów działali zgodnie z procedurą Żołnierze z posterunku koło Nadżafu, którzy ostrzelali wczoraj wieczorem mikrobus pełen kobiet i dzieci, działali zgodnie z procedurą - stwierdza pisemny raport ich bezpośrednich przełożonych, cytowany przez Centralne Dowództwo sił koalicji. W czasie kampanii militarnej sił sojuszniczych, których celem jest obalenie reżimu prezydenta Saddama Husajna, pada coraz więcej ofiar wśród ludności cywilnej, co wznieca falę oburzenia w krajach arabskich. Tysiące ludzie każdego dnia przyłącza się w tym regionie i w innych stolicach świata do protestów przeciwko wojnie, określanej przez Waszyngton jako "Operacja wyzwolenia Iraku".