Według komunikatu na stronie internetowej emigracyjnego rządu manifestacje miały miejsce o godzinie siódmej rano (czasu polskiego) przed klasztorem Ramocze. "Manifestacja, która bardzo szybko zgromadziła tysiące ludzi, odbywała się również przed świątynią Dżokhang". Oba klasztory stanowią część kompleksu Potala. Duchowy przywódca Tybetańczyków Dalajlama XIV bez wchodzenia w szczegóły powiedział, że otrzymał informacje o manifestacjach. Według jego sekretarza Tenzina Taklha rząd nie dysponuje jednak dokładnymi danymi o ich liczebności. Byłyby to pierwsze w Lhasie manifestacje od demonstracji z 10 marca, zorganizowanych w rocznicę antychińskiego powstania z 1959 roku. Ponad dwa tygodnie temu w Lhasie doszło do zamieszek, które rozprzestrzeniły się na przyległe do Tybetu i zamieszkane przez Tybetańczyków chińskie prowincje. Według Pekinu w zamieszkach zginęło 18 "niewinnych cywilów" i dwóch chińskich milicjantów. Według tybetańskiego rządu na uchodźstwie zginęło 135-140 Tybetańczyków, rannych zostało około tysiąca i nastąpiły liczne aresztowania. W sobotę chińskie siły bezpieczeństwa otoczyły w stolicy Tybetu rejon świątyń Dżokhang i Ramocze. Informacje takie otrzymała z trzech źródeł Międzynarodowa Kampania na rzecz Tybetu (ICT). Doniesienia te zbiegają się z wizytą w Lhasie grupki dyplomatów, którzy pod ścisłą ochroną zostali wpuszczeni do miasta. Wcześniej w tym tygodniu do Lhasy dopuszczono wybranych przedstawicieli zagranicznych mediów, starając się stworzyć wrażenie, że sytuacja wraca tam do normy. Wizytę zorganizowaną przez MSZ zakłóciła grupa 30 mnichów, którzy w świątyni Dżokhang skandowali m.in.: "Tybet nie jest wolny".