Agencja AFP pisze w nocy z piątku na sobotę, że do podpaleń doszło w czterech dzielnicach Sztokholmu.W piątek na miejsce przybyły posiłki z Goeteborga i Malmoe. - Jest spokojniej, ale są jeszcze pożary - powiedziała rzeczniczka sztokholmskiej policji Towe Hagg. Późnym wieczorem po przedmieściach krążyło ok. 200 prawicowych ekstremistów, ale dzięki zwiększonej obecności policji udało się uniknąć poważniejszych wybuchów przemocy. Agencje odnotowują jednak, że incydenty wydają się rozprzestrzeniać na inne miasta. W piątek niespokojnie było w Oerebro, 160 km na zachód od stolicy, gdzie ok. 25 zamaskowanych młodych ludzi podpaliło trzy samochody i szkołę. Próbowali też podpalić komisariat. Ok. północy w Oerebro było już spokojnie. W Sodertalje, ok. godziny jazdy samochodem od Sztokholmu, w płomieniach stanął pusty budynek. Brytyjskie MSZ oraz ambasada USA w Sztokholmie zaapelowały do swoich obywateli, by unikali miejsc, w których dochodzi do zamieszek. Najnowsze niepokoje rozpoczęły się po zastrzeleniu przez policję 69-letniego mężczyzny w dzielnicy Husby. Policja twierdzi, że mężczyzna był uzbrojony i strzelała w obronie koniecznej. Według przedstawicieli lokalnych społeczności uczestnicy zajść zarzucają siłom bezpieczeństwa, że obrzucają ich rasistowskimi obelgami. Najnowsze akty przemocy, podczas których łącznie podpalono ok. stu samochodów, wywołały w Szwecji debatę na temat integracji imigrantów, stanowiących ok. 15 proc. ludności. Bezrobocie w tej grupie, mieszkającej głównie na ubogich przedmieściach, jest znacznie wyższe i np. w Husby w 2012 sięgało niemal 9 proc., podczas gdy w samym Sztokholmie - 3,6 proc. Za sprawą liberalnej polityki imigracyjnej Szwecja stała się w ostatnich dziesięcioleciach jednym z pierwszych krajów docelowych dla imigrantów w Europie, w tym z Iraku, Afganistanu, Somalii, Bałkanów, a ostatnio z Syrii. Podobne incydenty wydarzyły się m.in. w 2008 roku w Malmoe na południu Szwecji, gdzie zamknięto islamski ośrodek kulturalny.