Według agencji wszystkie ofiary egzekucji miały ręce skrępowane na plecach. Przebieg zbrodni i motywy sprawców nie są znane. Jak twierdzą przedstawiciele syryjskiej opozycji, zabici są dezerterami z syryjskiej armii, rozstrzelanymi przez oddziały rządowe. Według innych źródeł ofiary zbrodni to pracownicy koncernu naftowego Al-Furat, zabici przez wojskowych, ponieważ przyłączyli się do strajku protestacyjnego przeciwko masakrze w Huli. Zbliżona do rządu syryjska gazeta "Al-Watan" informowała wcześniej o uprowadzeniu w ubiegłą sobotę 39 robotników i inżynierów towarzystwa naftowego. Redakcja sugerowała, że porywaczom chodziło prawdopodobnie o okup. "Nie wiemy, kto zabił" Przewodniczący Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, Rami Abdurrahman - cytowany przez dpa - powiedział: -"Nie wiemy, kto zabił tych mężczyzn i nie mamy żadnych wskazówek, że są to robotnicy". Zażądał szybkiego zbadania incydentu. Syryjska opozycja dysponuje nagraniem wideo, na którym widoczne są ciała ofiar. W ubiegłym tygodniu doszło do masakry ludności cywilnej w Huli, na zachodzie Syrii, gdzie zginęło ponad 100 osób, w tym wiele dzieci. Jak poinformował przedstawiciel ONZ ds. praw człowieka, większość zabitych w Huli to ofiary zbiorowych egzekucji przeprowadzonych przez prorządowe milicje Szabiha. Masakrę potępiła Rada Bezpieczeństwa ONZ. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w wyniku trwającego od marca 2011 roku konfliktu zbrojnego między przeciwnikami reżimu prezydenta Baszara el-Asada a siłami rządowymi zginęło już około 13 tys. ludzi.