Kobieta przywarła do torów całym ciałem, rękami i nogami kurczowo trzymając się lodowatych szyn. Wisiała tam przez ponad 20 minut. Pod nią tłum gapiów robił zdjęcia. Niektóre z nich znalazły się na Twitterze. Po lawinie połączeń na 911, na miejsce przybyła straż pożarna z drabiną. Strażacy sprawnie uwolnili kobietę. Ta - jak się zdaje - wyszła z opresji bez szwanku. Nikt nie wie, co robiła na moście, po którym nie wolno się poruszać pieszym. Informuje o tym znak zakazu, ponadto - gdy most się podnosi - uruchamia się syrena. Niewiele dalej znajduje się most przeznaczony właśnie dla pieszych. Według doniesień, kobieta kilka godzin wcześniej uczestniczyła w marszu na rzecz walki z rakiem piersi. Most w Fort Lauderdale jest zdalnie sterowany. Gdy się podnosi, nie ma już sposobu, by go zatrzymać. Niefortunny spacerowicz może wtedy mówić o wyjątkowym pechu...