30-letnia Kal Kyi podpaliła się w niedzielę w pobliżu klasztoru buddyjskiego w prefekturze Aba w prowincji Syczuan. Przed przybyciem na miejsce chińskich sił bezpieczeństwa sąsiedzi zajęli się ciałem zmarłej i zanieśli je do klasztoru. Kal miała trzech synów i córkę; dzieci mają mniej niż 15 lat. Według radia kobieta podpaliła się, by zaprotestować przeciwko "brutalnej polityce prowadzonej przez Chiny w Tybecie i w innych regionach zamieszkanych przez Tybetańczyków". Kal jest szesnastą kobietą, która podpaliła się od kiedy w lutym 2009 roku rozpoczęła się fala takich protestów. Według Radia Wolna Azja od tego czasu podpaliło się 110 osób, z których 90 zmarło. Zdaniem obrońców praw człowieka samobójstwa przez samopodpalenie stanowią desperacką odpowiedź na represje kulturalne i religijne władz chińskich w tybetańskich regionach. Władze w Pekinie twierdzą, że "pokojowo wyzwoliły" Tybet w 1951 roku i poprawiły los jego mieszkańców inwestując w rozwój gospodarczy regionu. Ludzi, którzy dokonują samopodpaleń, chińskie MSZ nazywa terrorystami i oskarża tybetańskiego przywódcę duchowego Dalajlamę XIV o nawoływanie do separatyzmu.