Koloński "Express" przedstawia Witalija Kliczko jako aktywnego polityka, który po raz drugi kandyduje na stanowisko mera Kijowa, zasiada w ukraińskim parlamencie, od kilku tygodni przewodzi partii "Blok Poroszenki" i jest zdeklarowanym przeciwnikiem rosyjskiego prezydenta Władimira Putina. Na pytanie, co myśli on o zamiarach współpracy Zachodu z Rosją ws. uregulowania konfliktu w Syrii i w związku z tym możliwościami złagodzenia sankcji, Kliczko stwierdza, że sankcje "funkcjonują bardzo dobrze". Są one "jedynym narzędziem", którym można Putinowi dać do zrozumienia, że "popełnia błąd". Jeśli będzie kontynuował "swoją agresywną politykę zagraniczną", przyniesie to szkodę nie tylko Rosji, ale Putinowi osobiście, uważa Kliczko. Ukraiński polityk wskazuje w rozmowie z dziennikiem "Express" na poważne szkody, w pierwszej kolejności ekonomiczne, dla Ukrainy na skutek konfliktu na wschodzie. Zaznacza, że chodzi o stratę rzędu pięciu milionów dolarów dziennie. Za te pieniądze "moglibyśmy mieć codziennie nowe przedszkole lub szkołę, zamiast tego mamy wojnę i bronimy naszego kraju przed agresją z zewnątrz", mówi polityk. Kliczko podkreśla, że Ukraina jest wdzięczna za pomoc ze strony Niemiec i wskazuje na wsparcie rządu Angeli Merkel. "Bez tej pomocy nie byłoby już Ukrainy!", stwierdza. Kliczko wspomina też o wysokiej cenie, jaką w obliczu sankcji płaci Unia Europejska i zauważa, że straty w sferze wspólnych wartości demokratycznych są dla wszystkich jeszcze większe. Ukraina chce przywrócenia pokoju i spokoju, chce pokojowych rozwiązań. Sukces gospodarczy jest przy tym ważnym środkiem, mówi polityk. "Za przykład powinna nam posłużyć Polska, której w ostatnich dziesięcioleciach udało się osiągnąć znakomite ożywienie gospodarcze", stwierdził Witalij Kliczko. Opr. Barbara Cöllen, Redakcja Polska Deutsche Welle