"Nie jest przypadkiem to, że właśnie dzisiaj doszło do takiego aktu terrorystycznego, i nie jest przypadkiem to, że doszło do niego w takim miejscu - około ośmiu kilometrów od miasta Ghazni. To jest swoisty krwawy prezent bożonarodzeniowy zgotowany Polakom przez talibów" - powiedział Klich dziennikarzom. Przypomniał, że w na początku 2012 r. Polacy będą przekazywali odpowiedzialność za miasto Ghazni władzom afgańskim. "Talibowie są zainteresowani tym, żeby samo miasto Ghazni i cała prowincja Ghazni była niestabilna. Właśnie w tej chwili, tuż przed świętami i mniej więcej na miesiąc przed przekazaniem miasta w ręce Afgańczyków, nie będących talibami, talibowie dopuszczają się takiego aktu terrorystycznego" - ocenił Klich.78 Podkreślił, że atak nie może przyspieszyć planu wycofania wojsk z Afganistanu. "Każdy wie, że do 2014 roku Polacy wycofają się z Afganistanu. Jeżeliby w tej chwili przyspieszać wycofywanie, to byśmy zrealizowali dokładnie, generalnie to, o co chodzi talibom. Im chodzi o zaburzenie tego wszystkiego, co jest zaplanowane w zgodzie z sojusznikami" - powiedział Klich. Były szef MON ocenił, że pod względem technicznym polski kontyngent jest obecnie bardzo dobrze wyposażony. "Wyłożyliśmy w ciągu ostatnich dwóch lat 1,8 mld zł, żeby dozbroić kontyngent. Mam skalę porównawczą i wiem, jak wyglądało wyposażenie kontyngentu w momencie, kiedy poprzedni rząd zaczynał swoją misję w listopadzie 2007 roku, i jak siermiężnie byli wtedy wyposażeni żołnierze, i jak są wyposażeni w tej chwili" - powiedział Klich. Według Klicha Afgańczycy marzą w tej chwili o stabilności. "Afgańczycy chcą żyć w spokoju, stabilności i chcą mieć poczucie bezpieczeństwa. W związku z tym każdy taki akt terrorystyczny, bez względu na to, przez kogo jest dokonywany, i bez względu na to, jakie są jego skutki, podważa stabilność, która w tamtym kraju jest systematycznie, choć bardzo trudno wprowadzana" - powiedział Klich. W środę rano pięciu polskich żołnierzy zginęło w Afganistanie w eksplozji improwizowanego ładunku wybuchowego pod jednym z pojazdów konwoju tzw. regionalnego zespołu odbudowy (PRT). To największa taka tragedia w historii polskich misji za granicą.