, gdzie przebywa z krótką wizytą. Do zamieszek doszło w poniedziałek rano podczas szturmu policji ONZ - głównie Ukraińców - na gmach sądu w Kosovskiej Mitrovicy, zajęty trzy dni wcześniej przez Serbów. 52 polskich policjantów ochraniało budynek od zewnątrz. Gdy wyprowadzono z niego Serbów, w kierunku funkcjonariuszy poleciały kamienie, granaty i prawdopodobnie ładunki wybuchowe domowej roboty. Rannych zostało ok. 30 Polaków. W zamieszkach ranni zostali także ukraińscy milicjanci, jeden z nich zmarł w wyniku odniesionych ran. Jak podkreślił minister Klich, "nie może być tak, że w sytuacji krytycznej, w sytuacji tak naprawę bojowej, kiedy przedmiotem ataku są siły policyjne nie ma decyzji o możliwości użycia broni w samoobronie a wsparcie wojskowe pojawia się późno". - Nawet jeżeli to wsparcie jest tak doskonałe, jak w przypadku kontyngentu francuskiego - dodał minister. Klich wskazał, że polscy policjanci aktywnie wspierali siły francuskie. - Solidarność między Polakami a Francuzami była, zawiódł gdzieś tryb podejmowania decyzji i z tego ONZ musi wyciągnąć wnioski - powiedział szef MON. Według ministra, nie można wykluczyć, że kolejna minuta zwłoki mogłaby doprowadzić do śmierci któregoś z polskich funkcjonariuszy. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom rządowym samolotem nie wrócą do kraju policjanci ranni w starciach. Nie zgodzili się na to lekarze.