Klich powiedział w poniedziałek, że w kontaktach z Amerykanami nic się nie zmieni; zastrzegł przy tym, że za mało wie, co jest w opublikowanych przez Wikileaks materiałach. - Zawsze mówię o tym, co wiem, a nie czego się domyślam - powiedział Klich dziennikarzom. Na pytanie, czy kolejny wyciek - tym razem tysięcy dokumentów z Departamentu Stanu USA - wpłynie na jego kontakty z amerykańskimi dyplomatami, szef MON odparł: - Będziemy robić to samo, co do tej pory. Polityka jest grą interesów, nie widzę żadnego powodu, żeby coś zmieniać w relacjach z naszymi partnerami amerykańskimi". Dodał, że "o tym, co rzeczywiście jest w tych materiałach", wypowie się później. Wśród ujawnionych przez Wikileaks depesz amerykańskich ambasad jest 970 dokumentów z Polski - wyliczył niemiecki tygodnik "Der Spiegel" - który opublikował w niedzielę wieczorem informacje o treści materiałów uzyskanych od portalu Wikileaks. 565 depesz z Polski nosi klauzulę "poufne", 30 to materiały "tajne", jedna została zakwalifikowana jako dokument "tajny-nie dla cudzoziemców". 204 depesze przeznaczone są tylko "do użytku wewnętrznego", a 170 to dokumenty nieklasyfikowane czyli nie podlegające żadnej tajemnicy. Większość depesz dotyczy lat 2005-2009 i zostały wysłane z ambasady USA w Warszawie oraz konsulatu w Krakowie. 166 depesz pochodzi z ubiegłego roku. Z udostępnionych dokumentów wynika m.in., że rezygnacja USA z umieszczenia w Polsce bazy amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej mogła się wiązać z chęcią włączenia Rosji do współpracy w sprawie sankcji ONZ wobec Iranu.