Uważa on, że "każda polityka, która nie eliminuje północnokoreańskiego arsenału atomowego jest przyzwoleniem na jego rozwijanie". Ostrzega też, że "obecny proces negocjacji jest na skraju uprawomocnienia północnokoreańskiego programu atomowego przez pozwolenie Phenianowi na prowadzenie polityki faktów dokonanych". Kissinger podkreśla, że przyzwolenie na rozwój północnokoreańskiego programu atomowego zagraża przyszłości traktatu o nierozprzestrzenianiu broni atomowej oraz negocjacjom na ten temat z Iranem. Według niego USA muszą współpracować w tej kwestii z kluczowymi siłami w regionie: Chinami, Koreą Płd., Japonią i Rosją. Jednak do rozwiązania tego problemu nie wystarczy presja zainteresowanych państw - zdaniem amerykańskiego dyplomaty potrzebny jest "pomysł na polityczną ewolucję w Azji Północnowschodniej". Według Kissingera przed najbardziej złożonymi wyzwaniami stoją Chiny, którym zagraża rozprzestrzenienie się broni atomowej w Azji i na Bliskim Wschodzie. Jeśli się tak stanie, będą one musiały się liczyć z bronią atomową we wszystkich sąsiednich państwach i z nieobliczalnym reżimem w Phenianie. Jeśli Pekin będzie działał bez porozumienia z USA i innymi stronami może obawiać się chaosu na swoich granicach - ostrzega były sekretarz stanu USA. "Ostatecznie problem ten nie tyle jest sprawą regionalną, co kwestią porządku światowego" - przekonuje Kissinger. Nie tyle dotyczy kwestii nierozprzestrzeniania broni atomowej co współpracy między światowymi potęgami. Jednak główne kraje nie są skłonne do działania - ubolewa. W wielobiegunowym świecie, kwestie takie jak broń atomowa, energetyka czy zmiany klimatyczne wymagają zbiorowego podejścia. Główne siły XXI wieku udowodniły, że są skupione na sobie i nie mają doświadczenia we współpracy. Ich zadaniem powinno być połączenie wysiłków, jeśli chcą uniknąć katastrofy wywołanej niekontrolowanym rozprzestrzenianiem broni atomowej - pisze amerykański dyplomata.