- Jakie to musiałby być warunki, by się podał do dymisji, kiedy ponad tysiąc patriotów zostało ofiarami gwałtownych starć opozycji z siłami porządkowymi - powiedziała prasie Otunbajewa. Otunbajewa oświadczyła też, że zwolennicy prezydenta Kurmanbeka Bakijewa przygotowują nowe akty przemocy i nie zamierzają się poddać. - Siły Bakijewa nie zamierzają ustąpić. Można się przekonać, do jak wielu incydentów zaaranżowanych przez zwolenników Bakijewa dochodzi w mieście - powiedziała dziennikarzom Otunbajewa, która stanęła na czele tymczasowych władz Kirgistanu. Oświadczyła, że są informacje o tym, że w kilku miejscach w Biszkeku podłożono bomby. W trakcie protestów antyrządowych w Kirgistanie i starć z milicją zginęło co najmniej 75 osób, a ponad tysiąc doznało obrażeń. Nowe władze: Bakijew opróżnił skarb państwa Odsunięty od władzy prezydent Kirgistanu Kurmanbek Bakijew przed ucieczką z rodziną opróżnił państwową kasę - powiedział przedstawiciel rządu tymczasowego. Jeden z braci Bakijewa miał też wydać rozkaz strzelania do cywilów. Nowy prokurator generalny Kirgistanu Bajtemir Ibrajew poinformował dziś o założeniu sprawy przeciwko synowi i braciom odsuniętego od władzy prezydenta Kurmanbeka Bakijewa: Maksymowi, Dżaniszowi i Maratowi. - Mamy niezbite dowody, że ludzie ci dali rozkaz strzelania do cywilów - powiedział dziennikarzom Ibrajew. Prezydent Bakijew i jego rodzina przed ucieczką na południe kraju okradli skarb, zmuszając rząd tymczasowy, potrzebujący pieniędzy, do zamrożenia systemu bankowego - ujawnił agencji AFP przedstawiciel rządu tymczasowego Edil Bajsałow. - Skarb jest niemal pusty, środki przetransferowano. To dlatego zamroziliśmy system bankowy, uważamy, że banki, pod kontrolą Bakijewa, będą chciały wywieźć te środki z kraju - wyjaśnił Bajsałow, szef gabinetu Rozy Otunbajewej, która stanęła na czele rządu tymczasowego. Według Bajsałowa na rachunku zostało jedynie 986 mln somów (16 mln euro). - Odkryliśmy w organach państwa niezaprzeczalne dowody kryminalnej organizacji kierowanej przez Bakijewa - dodał. Basajłow zaznaczył również, że policja na rozkaz brata Bakijewa, dowodzącego gwardią prezydencką, zaczęła strzelać w środę do uczestników demonstracji. Otwarcie ognia miało aprobatę prezydenta. - Kurmanbek Bakijew starał się wtrącić kraj w wojnę domową. Mamy dowody, że jego bliscy usiłowali zaatakować wojskowy garnizon w Maiły Suu w rejonie Dżalalabadu - oznajmił Bajsałow, oskarżając rodzinę prezydenta o próby zabójstw przedstawicieli nowych władz. Według portalu Fergana.ru Kurmanbek Bakijew i jego bracia Dżanisz i Ahmad znajdują się w miejscowości Markai w regionie leżącego na południu miasta Dżalalabad. Według kirgiskiego ministerstwa zdrowia w zamieszkach zginęło co najmniej 76 osób, w większości od ran postrzałowych z broni palnej, a około 1500 odniosło obrażenia. "Cała wina za śmierć tych ludzi spada na dawnego szefa państwowej służby bezpieczeństwa" - powiedział wicepremier tymczasowego rządu kirgiskiego Azimbek Beknazarow. Bakijew: Nie opuszczę Kirgistanu - Nie zamierzam ustąpić ze stanowiska! Nie wyjadę z kraju - oświadczył w rozmowie z agencją AFP obalony przywódca Kirgistanu. Bakijew powiedział AFP, że jest gotów wszystko negocjować z opozycją, poza własną dymisją. Kurmanbek Bakijew uciekł przedwczoraj z kirgiskiej stolicy, Biszkeku, gdy doszło tam do gwałtownych demonstracji. Odsunięty od władzy prezydent przebywa obecnie w Dżalalabadzie na południu kraju. Wcześniej Bakijew w rozmowie z agencją Reutera stwierdził, że ma nadzieję, iż za zamętem w kraju nie stoi Rosja. Nie chcę tego powiedzieć, po prostu nie chcę w to uwierzyć - zaznaczył. Bakijew zaproponował już rozmowy przywódcom opozycji, którzy przejęli kontrolę nad krajem po najkrwawszych od pięciu lat zamieszkach w Azji Środkowej.