Według pracującego dla organizacji Human Rights Watch Ole Solvanga walki wybuchły, gdy siły rządowe prowadziły patrol w uzbeckim osiedlu Nariman na przedmieściach Oszu. - Żołnierze rozjechali się, przeprowadzając kontrole i szukając broni; wielu ludzi zostało pobitych. Sytuacja jest bardzo napięta. Władze muszą być bardzo ostrożne, jeśli chodzi o sposób prowadzenia kontroli - powiedział działacz, cytowany przez agencję Reutera. Dodał, że około 20 osób zostało rannych, a lekarze, ze względów bezpieczeństwa, nie mogą dotrzeć do dalej położonych rejonów, gdzie mogą być inni poszkodowani. Rzecznik rządu tymczasowego w Biszkeku Timur Kamczibekow powiedział, że siły kirgiskie w Narimanie "napotkały zbrojny opór". Dodał, że według wstępnych danych w starciach zginęły dwie osoby. Działaczka praw człowieka Tolekan Ismaiłowa oceniła, opierając się na relacjach świadków i własnych poszukiwaniach, że zginęły cztery osoby. - Wielu rannych kryło się w domach, młodych gdzieś zabierano. To niedopuszczalne, by w ten sposób zachowywać się wobec cywilów - oświadczyła. Według niej operacja była odpowiedzią na zabicie kirgiskiego milicjanta w uzbeckim rejonie w zeszłym tygodniu. Na południu Kirgistanu nadal utrzymuje się napięcie po wybuchu 10 czerwca zamieszek, w których zginęło według oficjalnych danych około 2 tys. ludzi. Zniszczone są całe osiedla uzbeckie, a setki tysięcy ludzi opuściło swoje domy. Nowy rząd oskarża zwolenników obalonego w kwietniu prezydenta Kurmanbeka Bakijewa o podsycanie przemocy.