Tak jak w ubiegłym roku, w centrum stolicy ustawiono namioty i kuchnie polowe. Przybyli do Kijowa Ukraińcy uważają, że rewolucja jeszcze się nie skończyła, lecz ciągle trwa. Są też przekonani, że Ukraińcy nie powinni mieć powodów do narzekania. "Pomarańczowa rocznica" - zobacz galerię zdjęć Po koncertach zespołów, które w ubiegłym roku rozgrzewały ludzi, protestujących przeciwko fałszowaniu wyborów prezydenckich, na scenie wystąpili politycy, biorący udział w tamtych wydarzeniach. Do tysięcy zebranych przemówił prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko. -Jestem dumny, że po 12 miesiącach ukraińskiego godnego życia świętujemy pierwszą rocznicę ukraińskiej wolności. Każdy, kto przyszedł tu dzisiaj, przyszedł dlatego, że kocha Ukrainę. Mamy dużo pytań, na które chcę odpowiedzieć, wierząc, że idziemy dobrą drogą - mówił do uczestników obchodów pierwszej rocznicy "pomarańczowej rewolucji". - Uwolniliśmy się od strachu. Rozwiązaliśmy nasze problemy w pokojowy sposób, dlatego cały świat jeszcze do dziś patrzy na nas z zachwytem- dodał prezydent. Wiktor Juszczenko w swym wystąpieniu podkreślił też znaczenie wolności w życiu każdego człowieka. Przypomniał, że ostatnich miesiącach na Ukrainie znacznie poprawiła się sytuacja w zakresie wolności słowa. - Mamy też wolność wyboru. Gwarantuję, że wybory do parlamentu w 2006 roku będą uczciwe i przejrzyste, na potrzeby wyborów nie będzie pracował ani jeden państwowy komputer, ani jedno służbowe auto- zapewnił prezydent. Na scenie pojawiła się też była premier Julia Tymoszenko. -Myśleliśmy, że rewolucja to bój, w którym odnieśliśmy całkowite i natychmiastowe zwycięstwo, walka jednak nadal trwa. - Chcę sprostować plotki, że Tymoszenko jest przeciw Juszczence- podkreśliła. Zaapelowała też o ponowne zjednoczenie ekipy, która w ubiegłym roku brała udział w "pomarańczowej rewolucji". Powtórzyła, że pojednanie jest konieczne, ponieważ były premier i rywal Wiktora Juszczenki w wyborach prezydenckich Wiktor Janukowycz, będzie dążył do zwycięstwa w przyszłorocznych wyborach. Przemawiali również komendanci polowi miasteczka namiotowego, które stanęło w ramach protestu na samym Majdanie Nezałeżnosti i głównej ulicy ukraińskiej stolicy - Chreszczatyku. Jeden z ówczesnych komendantów - Roman Bezsmertny, który do zeszłej soboty sprawował funkcję wicepremiera podziękował zebranym za udział w wydarzeniach ubiegłego roku. - Możliwe, że w ciągu tego roku zrobiliśmy coś nie tak, ale wtedy zebraliśmy się i zwyciężyliśmy. Jestem pewien, że kraj, który wydał takich bojowników, którzy stoją dzisiaj przed wami, jest w stanie nie tylko przeprowadzić rewolucję, ale i zapewnić ludziom godne życie- powiedział Bezsmertny. Podczas jego przemówienia grupa ludzi skandowała słowo "hańba". - Jechałyśmy tu całą noc. Swoją obecnością na Majdanie chcemy udowodnić, że nie jesteśmy rozczarowane, jak mówią w telewizji, a przeciwnie - jesteśmy zadowolone z tego, co dzieje się w naszym kraju i gotowe bronić tego, co udało się nam osiągnąć w zeszłym roku - powiedziały dwie mieszkanki Chersonia, oddalonego od Kijowa o całą noc jazdy pociągiem. - Nie możemy zmienić w ciągu jednego roku państwa, które istnieje tylko 15 lat i w którym wciąż żywe są nawyki komunizmu. Dajmy władzom czas - odparły na pytanie, czy nowe ukraińskie elity rządowe nie zawiodły ich nadziei. Na Majdan powrócił duch ubiegłorocznych wydarzeń. Nad placem znów powiewają pomarańczowe flagi z napisem "Juszczenko. TAK!". Jest również jedna biało-czerwona flaga polska. Stateczni kijowianie zrzucili garnitury i wyciągnęli z szaf ciepłe, narciarskie kombinezony, czapki i rękawice, na ramionach przyczepili pomarańczowe wstążki. - Jesteśmy Europejczykami, wiemy, że to, co dzieje się w kraju, zależy nie tylko od prezydenta czy premiera, lecz od nas samych. Przyszliśmy tu po to, by im pomóc - tłumaczą. Ale wschód Ukrainy, który rok temu popierał rywala Juszczenki, Wiktora Janukowycza, nie chce świętować rocznicy, którą prezydent wydanym w sobotę dekretem ogłosił Świętem Wolności. W Doniecku, Ługańsku i innych miastach wschodniej Ukrainy odbyły się demonstracje pod hasłem "Rok Majdanu, rok kłamstwa".