"G.W": Nie pierwszy raz organizowaliście wyjazd tą trasą... Marcin Szklarski: Od dziesięciu lat organizujemy pielgrzymki, wyjechało z nami ponad 10 tys. pielgrzymów. Trasa, którą jechała grupa z Zachodniopomorskiego, była jedną z najpopularniejszych, zwłaszcza w tym roku, gdy przypada 90. rocznica objawień fatimskich. Bo nie była to pielgrzymka tylko do La Salette, tylko dwutygodniowa wyprawa szlakiem sanktuariów maryjnych. Parafia, która skorzystała z naszych usług, już czterokrotnie wcześniej jeździła z nami, również firma przewozowa Caban była nam firmą znaną, współpracowaliśmy z nią od czterech lat. Czy kierowcy mieli doświadczenie na podobnych trasach? Ci kierowcy i ten autokar kilka tygodni temu wrócili z podobnej trasy do Hiszpanii. Nie ma podstaw, żeby domniemywać, że byli niedoświadczeni. Państwa grupy jeżdżą inną trasą niż ta, którą pojechali pielgrzymi w niedzielę? Tak. Nasze grupy jeżdżą objazdem. Z mapy może wynikać, że trasą trudniejszą, bardziej krętą, ale w rzeczywistości to droga bezpieczniejsza. I wszyscy piloci naszej firmy to wiedzą. I pilotka, która była w autokarze, też? Tak, to była jedna z bardziej doświadczonych osób u nas w biurze. Myślę, że na tej trasie była sto razy. I dobrze wiedziała, że trzeba jechać objazdem. Być może była zajęta udzielaniem informacji, a znak informujący o zakazie wjazdu autokarów jest na tyle niewidoczny, że kierowca, patrząc na mapę, wybrał tę, a nie inną drogę? Dzięki temu mógł zaoszczędzić 40 kilometrów... Ale oni mieli czas. Byli po noclegu, wcześniej mieli wypoczynek na Costa Brava, więc trudno mówić, że kierowcy byli zmęczeni. Godzina minęła, odkąd ruszyli. W poniedziałek mieli być w Polsce, jeszcze tylko nocleg w Altotting. Kierowca mógł po prostu nie zauważyć tego znaku...