Książę William grał w polo w sobotę, którą media uznały za "pewny" dzień rozwiązania i ponownie w niedzielę. William oddawał się tej rozrywce dobrze sytuowanych wraz z bratem, księciem Harrym w hrabstwie Gloucestershire. Ich drużyna przegrała. Na wszelki wypadek w pobliżu czekał helikopter, którym książę mógłby błyskawicznie pokonać 150 kilometrów dzielące go od szpitala St Mary w Londynie, gdzie ma rodzić księżna Kate. Ona sama przebywa podobno u rodziców, w ich wiejskim domu w Bucklebury, o połowę bliżej od kliniki, przed którą cierpliwie wyczekuje kilkudziesięciu reporterów zesłanych tam przez swoje redakcje. Przed głównym wejściem do szpitala wprowadzono zakaz parkowania, paparazzi ustawili las drabin, aby zdobyć najlepsze zdjęcia, a reporterzy zarezerwowali sobie miejsca na chodniku naklejkami z logo swoich redakcji. Brytyjskie media zrezygnowały jednak z przewidywań na temat kolejnej "pewnej" daty narodzin dziecka książęcej pary. Donoszą natomiast, że książę William ma jeszcze tylko kilka dni urlopu, po czym będzie musiał wrócić do pracy jako pilot helikoptera ratowniczego w bazie na północy Walii.