- Przyszli trzej panowie z KGB, pokazali nakaz aresztowania majątku. Obeszli mieszkanie, wybrali rzeczy najcenniejsze, zabrali komputer i DVD, na pozostałe przedmioty nałożony jest areszt. Zostałem zobowiązany do niesprzedawania i niewynoszenia tego mienia - wyjaśnił działacz ZPB. Dodał, że chodzi o takie sprzęty, jak telewizor i lodówka. W poniedziałek prokuratura w Grodnie poinformowała Poczobuta, że jest podejrzany o znieważenie prezydenta Białorusi. Powodem są jego teksty z lat 2010-11 opublikowane m.in. w "Gazecie Wyborczej". Wtorkowy areszt mienia to następstwo tej decyzji - tłumaczy Poczobut. - Oprócz zwykłej kary może zostać na mnie nałożona kara materialna i dla zabezpieczenia jej został nałożony areszt - wyjaśnił. Działacz ZPB zwrócił uwagę, że choć postępowanie prowadzi prokuratura, to wykonawcą decyzji prowadzącego śledztwo Arsenija Nikolskiego jest KGB. W ocenie Poczobuta działania władz świadczą o tym, że sprawa jest "ustawiona". - Skoro jestem tylko podejrzany, skoro dopiero wczoraj zostałem o tym poinformowany, to po co dzisiaj zabierać mi komputer jako "narzędzie zbrodni"? - wskazał. Według prokuratury obwodu grodzieńskiego teksty Poczobuta "zawierają oznaki publicznego znieważania prezydenta Republiki Białoruś". Dziennikarz "GW" uważa, że w jego tekstach jest ostra krytyka lub ironia wobec Alaksandra Łukaszenki, lecz nie zniewaga. Są to kolejne działania białoruskiego wymiaru sprawiedliwości i służb bezpieczeństwa wobec Poczobuta w ostatnich miesiącach. W styczniu zatrzymało go KGB, a w jego mieszkaniu przeprowadzono rewizję. Podczas "profilaktycznej rozmowy" w KGB został uderzony przez funkcjonariusza. Trzykrotnie był sądzony za udział w demonstracji opozycji 19 grudnia w Mińsku. Najpierw sąd nie wydał wyroku, potem orzekł karę grzywny, a po apelacji prokuratury - karę 15 dni aresztu. Poczobut argumentował, że na demonstracji był jako dziennikarz "GW". Po odbyciu kary wyszedł z aresztu 25 lutego.