- Świat patrzy nie tylko na to, co zdecydujemy, ale w jaki sposób podejmujemy tę decyzję. Czy w tym niebezpiecznym świecie rząd może mówić jednym głosem - powiedział Kerry podczas posiedzenia komisji spraw zagranicznych Senatu. Przez prawie 4 godziny, Kerry, tak jak i szef Pentagonu Chuck Hagel, odpowiadał na pytania senatorów podczas pierwszego przesłuchania w Kongresie ws. projektu uchwały, w która - jeśli zyska poparcie Kongresu - oznacza zgodę na ograniczone uderzenia USA przeciwko siłom prezydenta Baszara el-Asada. - To nie czas na fotelowy izolacjonizm, to nie czas na przyglądanie się masakrze - apelował Kerry, podkreślając, że nie ma wątpliwości, że to siły dyktatora Asada użyły broni chemicznej pod Damaszkiem 21 sierpnia, powodując śmierć ponad 1400 ludzi, w tym setek dzieci. - Kiedy ktoś zabija setki dzieci bronią, której świat zakazał, to jesteśmy wszyscy współwinni - dodał. Kerry podkreślił, że decyzja, jaka stoi przed parlamentarzystami, "to jedna z najważniejszych decyzji w ich karierze". Obie izby Kongresu mają głosować w sprawie wniosku prezydenta Baracka Obamy dotyczącego interwencji w Syrii w tygodniu po wakacyjnej przerwie kończącej się 9 września. - Nie ma wątpliwości, że zgoda jest w interesie naszego narodowego bezpieczeństwa - powiedział Kerry, przekonując, że USA muszą udowodnić, że ich słowa coś znaczą. - Kiedy USA mówią "nigdy więcej" (o użyciu broni chemicznej - red.), to nie mamy na myśli "czasem", ale nigdy. Nigdy znaczy nigdy - podkreślił. - Jeśli teraz nie zareagujemy, to za jakiś czas przyjdziemy tu znowu prosić was o wzięcie odpowiedzialności za zgodę na większą interwencję, znacznie bardziej niebezpieczną dla Amerykanów i ryzykowną dla naszego wojska - powiedział Kerry. Przekonywał że brak reakcji na użycie broni przez Asada, będzie przesłaniem dla Hezbollahu, a także Iranu czy Korei Północnej, że mogą, na przykład, bezkarnie pracować nad bronią atomową. Pytany, czy USA wiedzą, czy broń chemiczna wpadła już w posiadanie libańskiego Hazbollahu aktywnego w Syrii, Kerry uniknął odpowiedzi, obiecując, że udzieli jej później, podczas briefingu objętego klauzulą tajności. Wielokrotnie zapewniał senatorów, że w zgłoszonym do Kongresu wniosku "prezydent Obama nie prosi o zgodę na wojnę", a interwencja nie będzie obejmować żołnierzy wojsk lądowych. Szef Pentagonu tłumaczył, że chodzi o ograniczoną operację, by "zredukować zdolności" Asada do ponownego użycia broni masowego rażenia, a także "zniechęcić" go do ponownego sięgnięcia po tę broń. Szef Pentagonu podkreślał, że niezależnie od operacji wojskowej i tego, czy Kongres się na nią zgodzi, USA będą prowadzić równolegle działania, by wzmocnić umiarkowaną opozycję w Syrii, a także wysiłki dyplomatyczne, by doprowadzić do utworzenia tymczasowego rządu w Syrii i odejścia Asada. Choć coraz więcej czołowych kongresmenów, w tym liderzy obu partii politycznych, deklaruje poparcie dla wniosku Obamy, podczas przesłuchania nie zabrakło też głosów bardzo sceptycznych. Wyrażali je Republikanie wybrani z poparciem Teat Party, którzy znani są ze wspierania idei izolacjonizmu w polityce zagranicznej USA. - Jest argument, że Rosja i Iran bardziej zaangażują się w tej konflikt, jeśli zaatakujemy. Jest też rozsądny argument, że świat będzie po tym mniej stabilny. Odbieram telefony od tysięcy ludzi. Nikt nie chce tej wojny - mówił republikański senator Paul Rand. Wątpliwości mają też bardziej liberalni Demokraci. - Zastanawiamy się, jakie są granice wojskowych zdolności USA, by wpływać na polityczne wydarzenia na Bliskim Wschodzie - mówił Christopher Murphy. Jego zdaniem, po przedłużającym się konflikcie z Syrią, przekonanie w przyszłości Amerykanów do ewentualnej interwencji w Iranie może okazać się znacznie trudniejsze. Przedstawiciele rządu USA byli też wielokrotnie pytani o sojuszników w operacji przeciwko Syrii, sugerując, że USA są raczej osamotnione. Po tym jak z interwencji wycofała się Wielka Brytania, wciąż Francją i Turcja deklarują gotowość udziału w operacji. - Nie ma jeszcze ostatecznej listy, ale są chętni do wzięcia udziału w tej operacji - zapewnił Kerry. W ramach budowania międzynarodowego poparcia dla operacji USA Kerry będzie uczestniczył w sobotę w spotkaniu ministrów spraw zagranicznych Unii Europejskiej w Wilnie. - Większość z państw UE należy do NATO i będziemy o tym rozmawiać - powiedział. Tuż przed rozpoczęciem posiedzenia komisji, a także po zakończeniu wypowiedzi Kerry'ego, obrady zakłóciły okrzyki aktywistów z widowni: "Powiedzcie 'nie' kolejnej wojnie! Potrzebujemy systemu opieki zdrowotnej i edukacji, a nie nowej wojny!". Sondaże wskazują, że amerykańskie społeczeństwo jest zmęczone wojnami. Według opublikowanego we wtorek sondażu Pew Reserach Center, tylko 29 proc. Amerykanów popiera uderzenie na Syrię, podczas gdy 48 proc. jest temu przeciwnych, a 23 proc. nie ma zdania. W sondażu ABC NEWS i Washington Post, także opublikowanym we wtorek, przeciw interwencji wypowiedziało się 58 proc. ankietowanych.