16-osobowej załodze statku nic się nie stało. Piraci zbiegli, gdy w pobliżu pojawił się okręt wojenny. Nie wypłacono żadnego okupu, a lekko uszkodzony frachtowiec kontynuuje rejs do RPA. Trwają jednocześnie starania o uwolnienie uprowadzonego w sobotę u wybrzeży Kenii tankowca gazowego York oraz jego niemieckiego kapitana i 16 pozostałych członków załogi. Należący do greckiego armatora statek był w chwili porwania bez ładunku. Obecnie tankowiec płynie w kierunku wybrzeża Somalii. W załodze Beluga Fortune są dwaj Niemcy, a także Rosjanie i Filipińczycy. Według armatora, w momencie napadu wszyscy sprawnie zrealizowali przewidziany na taką sytuację plan działania. "Wysłali sygnał alarmowy o ataku, zabarykadowali się w przygotowanym specjalnie w tym celu pomieszczeniu, zatrzymali główny silnik, odcięli dopływ paliwa, wyłączyli wyposażenie mostka i przekazali przez radio informację krążącemu wojskowemu samolotowi rozpoznawczemu. Dlatego piraci nie byli w stanie opanować statku i wymusić okupu za marynarzy" - powiedział agencji dpa Niels Stolberg, dyrektor Beluga Shipping. Napastnicy podjęli ucieczkę, gdy do statku zbliżyła się zaalarmowana brytyjska fregata Montrose, uczestnicząca w prowadzonej przez NATO operacji ochrony żeglugi "Ocean Shield" - poinformowała w Londynie rzeczniczka Sojuszu Północnoatlantyckiego.