Według komunikatu komisji wyborczej, po przeliczeniu wyników głosowania w ok. 3/4 lokalach wyborczych, Kenyatta miał 55 proc. głosów, a jego główny rywal Rail Odinga - 44 proc. 72-letni Odinga, były więzień polityczny określający siebie jako lewicowca, odrzucił jednak wyniki na naprędce zwołanej konferencji prasowej w nocy z wtorku na środę, mówiąc, że są one "fałszywe i fikcyjne". Odinga wskazał na poważne uchybienia proceduralne, m.in. na brak formularzy, zeskanowanych i podpisanych przez delegowanych do lokali wyborczych obserwatorów partyjnych. "Mamy nasze prognozy od naszych przedstawicieli, które wskazują, że to my jesteśmy obecnie na czele" - powiedział Odinga. Powiązał on te zarzuty z niewyjaśnionym zabójstwem czołowego członka komisji wyborczej Chrisa Msandy, którego zamordowano krótko przed wyborami. Ustalono, że Msando był przed śmiercią torturowany. Wybory odbywały się w napiętej atmosferze i w warunkach stałego zagrożenia aktami przemocy. Podkreśla się, że wypowiedzi Odingi mogą wywołać rozruchy i protesty jego zwolenników, podobne do tych, do których doszło po wyborach w 2007 r., kiedy także kandydował Odinga. Zginęło wówczas ponad 1200 osób. Odinga bez powodzenia kandydował również na prezydenta w 2013 r. 55-letni Kenyatta, bogaty biznesmen i syn pierwszego prezydenta niepodległej Kenii, zaapelował we wtorek, aby każdy, kto przegra, zaakceptował wynik wyborów. Kenijczycy wybierali prezydenta i wiceprezydenta, dwuizbowy parlament, reprezentację kobiet w Zgromadzeniu Narodowym, składającą się z 47 przedstawicielek każdego z kenijskich hrabstw, gubernatorów hrabstw oraz członków 47 rad lokalnych w hrabstwach. Łącznie kandydowało ponad 14 tys. osób.